Przejdź do głównej zawartości

Rozdział 1

Jezu! Co ty gadasz? - nie mogłam w  to uwierzyć - I powiedział ci że tam jedziemy?
Moje zdziwienie nie znało granic . Pomysły Jacka czasami  przechodziły ludzkie pojęcie.
Odłożyłam telefon i poszłam się pakować. Za dwa dni miałam dojechać do moich przyjaciół na razie jednak jechałam z rodzicami w góry. Moim zdaniem jechanie gdzieś daleko na dwa dni jest bezsensowne. No ale cóż. Nie mam za dużego wyboru. Trzeba się cieszyć tym co się ma. Ferie się niedługo kończą a ja jeszcze nigdzie nie wyjechałam. Nie to co Monica. Ona już była w Kanadzie,Meksyku,Brazylii.
Gdy skończyłam się pakować do mojego pokoju weszła mama.
-Nidzie nie jedziemy-powiedziała zakładając ręce na piersi.
-A wyjazd do Montany?
-Zawieziemy cię tam z tatą -odparła beznamiętnie.
Skinęłam głową, wzięłam walizkę i wyszłam z pokoju.
Gdy doszliśmy do samochodu przypomniało mi się że zostawiłam telefon na biurku.
Obróciłam się na pięcie i ruszyłam w kierunku domu.
-Gdzie idziesz?- spytał tata.
-Po telefon!-krzyknęłam przez ramie i wbiegłam do środka.   
Gdy w końcu wyjechaliśmy tata dodał gaz do dechy i pognał autostradą. Ostatnio miałam z rodzicami na pieńku. A zaczęło się to miesiąc temu kiedy wróciłam podpita do domu z domówki. Tłumaczyłam im potem że Monica dolała mi alkoholu do soku ale oni nie chcieli tego słuchać. A potem kilka razy zdarzała się powtórka. Ale to zupełnie inna historia.  Ja... -Moje rozmyślania przerwał krzyk rodziców.
A potem nastała cisza.
                                                             * * *
Krew. Wszędzie krew. I na dodatek kawałki szkła. Mnóstwo szkła. To właśnie zobaczyłam gdy otworzyłam oczy. Nade mną pochylani się sanitariusze. Coś mówili ale ich słowa słyszałam jak przez mgłę. Zanim ponownie zemdlałam zobaczyłam jeszcze jak mnie podnoszą. Potem straciłam kontakt z rzeczywistością.
                                                              * * *
Nie mogłem w to uwierzyć. Po prostu nie mogłem. Kiedy wezwano mnie do kwatery w Amartis pomyślałem że to żart. Czy nasza organizacja nie zajmuje się poważnymi przypadkami? Okazuje się że nie. Byłem wściekły kiedy mi powiedziano że moją podopieczną zostanie zwykła nowojorska dziewczyna. Zawsze miałem ambicje na podopiecznych z prawdziwego zdarzenia- królową Anglii,premiera. Wszystko byle nie to! Gdy już miałam wychodzić usłyszałem za plecami:
Zaczekaj!
Niechętnie się obróciłem i popatrzyłem na Hemingwaya.
- Czego?
- Twoja podopieczna miała wypadek i chyba umarła.
Zaśmiałem się gorzko.
- Serio? Nie wiesz czy umarła? Świetnie! Po prostu świetnie!
-Jonathanie nie rób sobie żartów. To poważna sprawa. 
Obróciłem się i podszedłem do drzwi. Nie otworzyłem ich jednak.
- Hemingway jak ona ma na imię? - spytałem ze znużeniem
- Elena. - Już zamierzałem się ulotnić kiedy dodał - Powinieneś zmienić imię.
Posłałem mu pełne pogardy spojrzenie kiedy dodał ostatnie zdanie:
Dla bezpieczeństwa.

Teraz stoję przed miejscem wypadku i przypatruje się żółtej taśmie poprzyklejanej do drzew. To mi nie wygląda na zamierzany atak. Gdy już zamierzam odejść zauważam plamę krwi. Czarnej krwi. No pięknie. Któryś z NICH. No oczywiście. Nie ma wydarzenia bez ich udziału.
- Czego chcesz - rzucam w las.
- Twojej koleżanki - z lasu wyłania się człowiek.
Taa. Człowiek. No jasne. Tranman w ludzkiej postaci. Tranmany czyli potwory były od początku naszymi wrogami. Robili ludziom krzywdę i rozszerzali zło w świecie. Właśnie po to powstaliśmy my. Właśnie po to powstali strażnicy.
- Taa. Na pewno ci pozwolę.
- Myślisz że jestem taki głupi? Co to to nie. Ona sama do mnie przyjdzie - powiedział po czym zniknął w ciemnościach.
Jeszcze zobaczymy - pomyślałem po czym upodobniłem się do cywilizowanego człowieka.

Komentarze

  1. Niezłe. ;) Nawet Ci to wychodzi, ale ćwicz dalej.
    http://screatlieve.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Zainteresowałaś mnie tym blogiem ;) Prolog jest bardzo tajemniczy i nie można odkryć o czym będzie blog, a opowiadanie? Chciałabym dowiedzieć się więcej o strażnikach i co stanie się z główną bohaterką? :)
    Czekam na więcej!
    PS.: W wolnych chwilach zapraszam do mnie: http://perfect-love-is-our-dream.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Oooo. :) No no no. :3 Zapowiada się ciekawie. :3
    Elena- pierwsze skojarzenie: TVD
    Jonathan- pierwsze skojarzenie DA
    Jednak widzę (i mam nadzieję), że to nie będzie fanfiction. :)
    Wyłapałam kilka błędów, ale nie było ich jakoś szczególnie dużo. Interpunkcja, oczywiście, ale to każdemu się zdarza.
    Hm, zapraszam do mnie. :) Liczę na szczery komentarz. :D
    story-one-of-them-darkangel.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

KOREKTA

Tak, wreszcie to robię. Do dzieła!!!

Rozdział 32

Jensen nie dał na siebie długo czekać. - Co nie tak jest z twoją narzeczoną? - spytał Paul naszego gościa gdy ten się zbliżał. Jensen zbliżył się do stolika na werandzie i oparł się o niego. - Skąd mam wiedzieć? Nie widziałem jej przez pięć lat. - To tak jak Jamie. - odparł Paul. - Kto? - przewróciłem oczami. - Ja. Jamie to moje robocze imię. - mruknąłem.  - Do rzeczy. - podniósł się z miejsca Paul. - Alice i Jamie znaleźli ciało podczas patrolu. - I? - spytał drwiąco Jensen. - Dlaczego podejrzewacie... - Bo... - przerwał mu mój brat. - ... widziałem jak Pearl używała wpływu na Alice. - Co robi? - spytał zaskoczony nasz rozmówca. - I odchodziła wśród płomieni. - po tych słowach pokazał mu wizję. Tak jak się umawialiśmy. Gdy wizja już się skończyła Jensen patrzył w przestrzeń zszokowanym wzrokiem. - Ale A... Alice... - zaczął się jąkać. - Jest cała? Usunęliście wpływ? - Tak i w dodatku jej stanowisko też. Ale tak czy siak musimy się dowiedzieć czym jest. - I mi pewnie powiesz, że...

Rozdział 31

- Włączyć protokół osiemdziesiąty piąty. Sprowadź gwardzistów i Alice. Wykonać. Ledwo co się rozłączyłem zadzwoniłem do Jonathana. - Zmiana planów. Wybieraj teraz. Matka uciekła. Wracasz czy nie?  - Cholera! - przełknął głośno Jonathan. - Wybieranie na odpieprz to żadne wybieranie. - Jamie... - Wiem... Wiem... Muszę ją ochronić. Wracam. *** - Wezwano mnie do kwatery głównej. O co chodzi? - spytała Alice krzyżując ręce na piersi. - Albo nie... Nie mów. Moja urocza przyszywana matka wariatka uciekła z więzienia. - uniosła kpiąco brew. - Tak. - powiedziałem z powagą na twarzy. - Utworzysz krąg mocy z Johnem i Laylą i wyszukasz jak ty to mówisz matkę wariatkę. Jeśli to nie pomoże dołączę do kręgu. - Wiesz że jeśli dołączysz do kręgu powstanie moc tak wielka że będzie trudna do opanowania jeśli w ogóle. Nikt jeszcze nie eksperymentował z tak wielką mocą. - Nie mamy wyboru. - powiedziałem przez zaciśnięte zęby. Jamie - Co ty tu robisz? Patrzyłem na brunetkę z blond pasmami stojącą p...