Daniel
- Ja cię kocham - usłyszałem zza drzwi szept Eleny.
No proszę. Małolata zakochała się w Strażniku. Phi. Zamierzałem poczekać aż ten pomiot z stamtąd wyjdzie ale on postanowił pilnować całą noc. Postanowiłem się zaczaić. Zamierzałem wymazać jej wspomnienia o całym wczorajszym wydarzeniu. Gdy już myślałem że nie uda mi się usłyszałem zza drzwi:
Sory Jamie ale muszę się umyć.
Chwilę potem drzwi otworzyły się z hukiem.
Elena wybiegła szybko z pokoju. Natychmiast gdy tylko ją zobaczyłem zatarasowałem jej przejście.
Popatrzyła na mnie zdziwiona. Nim zdążyła cokolwiek powiedzieć zaciągnąłem ją do pokoju i zakrywając jej usta dłonią przycisnąłem do ściany. Patrzyła na mnie ze strachem. Nie przejmowałem się tym i wpatrując się w jej oczy szeptałem:
Eleno,Jamie jest twoim wrogiem. To on spowodował wypadek w którym zginęli twoi rodzice. Twoi nie moi. Ja tak naprawdę nie jestem twoim bratem tylko chłopakiem. Wczoraj wieczorem byłaś ze mną na spacerze a nie patrzałaś na bitwę w ogródku. Zapomnij że cię teraz zaatakowałem.
To wystarczyło. Puściłem ją więc a ona się do mnie uśmiechnęła. Pogłaskałem ją po policzku.
- Idź się wykąpać a ja zrobię nam śniadanie - mruknąłem jej do ucha.
- Dobrze - to powiedziawszy zniknęła za drzwiami wyraźnie rozpromieniona.
Gdy kilka minut później smażyłem bekon na tosty usłyszałem na górze trzask. Odłożyłem na bok patelnie i pognałem na miejsce zdarzenia.
Na korytarzu stała rozwścieczona Elena i rzucała czym popadnie w Jamiego.
To po prostu była uciecha dla moich oczu. Jeszcze większą radość sprawił mi widok krwawej szramy na policzku.
Gdy mnie zobaczył posłał mi pełne nienawiści spojrzenie.
Nie mogłem powstrzymać uśmiechu.
Gdy Elena mnie spostrzegła przytuliła się mocno do mnie szepcząc:
Daniel. Co on tu robi?
- Nie wiem Eleno. Ale z przyjemnością dowie się tego policja.
Wyjąłem z kieszeni specjalnie kupiony na tą okazję nowy telefon i zacząłem wykręcać numer. Nie zdążyłem jednak bo został mi brutalnie wyrwany.
Elena jeszcze mocniej przylgnęła do mojego ciała.
Popatrzyłem na Jamiego mówiąc przez zęby:
W sumie nie muszę tego robić ale po cholerę się tu kryjesz. Może wytłumaczysz to Elenie co?
Jamie poszedł do Eleny z zaciętym wyrazem twarzy.
- Cokolwiek ci powiedział to nie prawda a on jest potworem.
Elena natychmiastowo oderwała się ode mnie i popatrzyła wyzywająco na tego tępego strażnika.
- Czyżby? On się o mnie troszczy w przeciwieństwie do ciebie. On mi pomaga a ty przeciwnie. To nie on spowodował wypadek pozbawiając mnie rodziców. Tylko ty.
Jamie
Zdębiałem. A więc tak Daniel namieszał jej w głowię.
- Chyba nie wierzysz w to co mówisz. Chce ci przypomnieć że ty też byłaś na miejscu wypadku. Widziałaś tam mnie?
Ha! Zamurowało ją.
Popatrzyłem na jej ``obrońce,,. Zaciskał kurczowo zęby.
- Co ja poradzę że miałeś luki w swoim planie. - powiedziałem do Daniela.
Widać że nie panował nad sobą.
Elena odwróciła się co niego.
To była moja okazja.
Unaoczniłem nóż uzdrawiający i przejechałem jej po ręce.
Był to nóż Strażników który gdy się kogoś nim zraniło lub wbiło w ramię niweczył wszelkie wpływy tranmanów i innych złych stworzeń.
Elena odwróciła się do mnie natychmiast i poparzyła na mnie zdezorientowana.
Zaś Daniel wpadł we wściekłość, której już nie starał się ukrywać.
Rzucił się na mnie. Wyciągnąłem więc rękę z nożem przed siebie.
Gdy ostrze wbiło się w jego ciało po nożu przeszedł prąd który mnie odrzucił na ścianę a jego pozbawił przytomności.
Elena z twardym wyrazem twarzy podeszła do Daniela i z obrzydzeniem dotknęła go nogą.
- Czy on żyje? - spytała beznamiętnym tonem.
Po chwili jakby dostała kopa energii znalazła się przy mnie.
- Nic ci nie jest? - spytała z troską w glosie - I do cholery kim jest Daniel?
Widząc jednak że nie pora na takie pytania pomogła mi wstać i zaprowadziła mnie do swojego pokoju zostawiając na korytarzu nieprzytomnego tranmana.
- Ja cię kocham - usłyszałem zza drzwi szept Eleny.
No proszę. Małolata zakochała się w Strażniku. Phi. Zamierzałem poczekać aż ten pomiot z stamtąd wyjdzie ale on postanowił pilnować całą noc. Postanowiłem się zaczaić. Zamierzałem wymazać jej wspomnienia o całym wczorajszym wydarzeniu. Gdy już myślałem że nie uda mi się usłyszałem zza drzwi:
Sory Jamie ale muszę się umyć.
Chwilę potem drzwi otworzyły się z hukiem.
Elena wybiegła szybko z pokoju. Natychmiast gdy tylko ją zobaczyłem zatarasowałem jej przejście.
Popatrzyła na mnie zdziwiona. Nim zdążyła cokolwiek powiedzieć zaciągnąłem ją do pokoju i zakrywając jej usta dłonią przycisnąłem do ściany. Patrzyła na mnie ze strachem. Nie przejmowałem się tym i wpatrując się w jej oczy szeptałem:
Eleno,Jamie jest twoim wrogiem. To on spowodował wypadek w którym zginęli twoi rodzice. Twoi nie moi. Ja tak naprawdę nie jestem twoim bratem tylko chłopakiem. Wczoraj wieczorem byłaś ze mną na spacerze a nie patrzałaś na bitwę w ogródku. Zapomnij że cię teraz zaatakowałem.
To wystarczyło. Puściłem ją więc a ona się do mnie uśmiechnęła. Pogłaskałem ją po policzku.
- Idź się wykąpać a ja zrobię nam śniadanie - mruknąłem jej do ucha.
- Dobrze - to powiedziawszy zniknęła za drzwiami wyraźnie rozpromieniona.
Gdy kilka minut później smażyłem bekon na tosty usłyszałem na górze trzask. Odłożyłem na bok patelnie i pognałem na miejsce zdarzenia.
Na korytarzu stała rozwścieczona Elena i rzucała czym popadnie w Jamiego.
To po prostu była uciecha dla moich oczu. Jeszcze większą radość sprawił mi widok krwawej szramy na policzku.
Gdy mnie zobaczył posłał mi pełne nienawiści spojrzenie.
Nie mogłem powstrzymać uśmiechu.
Gdy Elena mnie spostrzegła przytuliła się mocno do mnie szepcząc:
Daniel. Co on tu robi?
- Nie wiem Eleno. Ale z przyjemnością dowie się tego policja.
Wyjąłem z kieszeni specjalnie kupiony na tą okazję nowy telefon i zacząłem wykręcać numer. Nie zdążyłem jednak bo został mi brutalnie wyrwany.
Elena jeszcze mocniej przylgnęła do mojego ciała.
Popatrzyłem na Jamiego mówiąc przez zęby:
W sumie nie muszę tego robić ale po cholerę się tu kryjesz. Może wytłumaczysz to Elenie co?
Jamie poszedł do Eleny z zaciętym wyrazem twarzy.
- Cokolwiek ci powiedział to nie prawda a on jest potworem.
Elena natychmiastowo oderwała się ode mnie i popatrzyła wyzywająco na tego tępego strażnika.
- Czyżby? On się o mnie troszczy w przeciwieństwie do ciebie. On mi pomaga a ty przeciwnie. To nie on spowodował wypadek pozbawiając mnie rodziców. Tylko ty.
Jamie
Zdębiałem. A więc tak Daniel namieszał jej w głowię.
- Chyba nie wierzysz w to co mówisz. Chce ci przypomnieć że ty też byłaś na miejscu wypadku. Widziałaś tam mnie?
Ha! Zamurowało ją.
Popatrzyłem na jej ``obrońce,,. Zaciskał kurczowo zęby.
- Co ja poradzę że miałeś luki w swoim planie. - powiedziałem do Daniela.
Widać że nie panował nad sobą.
Elena odwróciła się co niego.
To była moja okazja.
Unaoczniłem nóż uzdrawiający i przejechałem jej po ręce.
Był to nóż Strażników który gdy się kogoś nim zraniło lub wbiło w ramię niweczył wszelkie wpływy tranmanów i innych złych stworzeń.
Elena odwróciła się do mnie natychmiast i poparzyła na mnie zdezorientowana.
Zaś Daniel wpadł we wściekłość, której już nie starał się ukrywać.
Rzucił się na mnie. Wyciągnąłem więc rękę z nożem przed siebie.
Gdy ostrze wbiło się w jego ciało po nożu przeszedł prąd który mnie odrzucił na ścianę a jego pozbawił przytomności.
Elena z twardym wyrazem twarzy podeszła do Daniela i z obrzydzeniem dotknęła go nogą.
- Czy on żyje? - spytała beznamiętnym tonem.
Po chwili jakby dostała kopa energii znalazła się przy mnie.
- Nic ci nie jest? - spytała z troską w glosie - I do cholery kim jest Daniel?
Widząc jednak że nie pora na takie pytania pomogła mi wstać i zaprowadziła mnie do swojego pokoju zostawiając na korytarzu nieprzytomnego tranmana.

Komentarze
Prześlij komentarz