Elena
Jamiego już nie było od półgodziny. Daniela też. Nie wiedząc co ze sobą zrobić poszłam się więc przejść po mieszkaniu. A właściwie to po pokoju Daniela. Gdy weszłam do jego pokoju początkowo chciałam wyjść. Łóżko i biurko. Nic specjalnego. Jednak gdy chciałam opuścić pokój potknęłam się o jakiś przedmiot. O książkę. Podniosłam ją z ciekawości. Usiadłam przy biurku po czym zaczęłam ją wertować. Już chciałam ją zamknąć ze stwierdzeniem że to nic ciekawego kiedy natrafiłam na stronę zapełnioną dziwnymi słowami.
Och ten parszywiec. Myśli ze mnie pokona. Tranmana!? Nie!!!
O co do cholery chodzi? Już miałam zamknąć zeszyt kiedy wyleciała z niego mała paczuszka z białym proszkiem. Otworzyłam ją jednym palcem i lekko powąchałam. Marycha. Skąd do cholery Daniel ma narkotyki?
Wzięłam garstkę na palec i zaczęłam swoją bitwę z myślami.
Wziąć?
Nie wziąć?
Wziąć?
Nie...
Tak!
Tak wezmę.
Zwinęłam najbliższą kartkę którą miałam pod ręką,wsypałam do niej proszek i wciągnęłam.
Nie pytajcie mnie dlaczego to zrobiłam. Może dlatego że potrzebowałam się oderwać od tej bolesnej rzeczywistości? Możliwe.
Jamie
- Elena! Gdzie jesteś? - zawołałem od progu. - Wróciłem.
- Widać. Nie musisz się drzeć.
Obróciłem się gwałtownie w drzwiach.
Ten padalec z którym walczyłem przed domem.
Frank.
- Ty!
Zaśmiał się drwiąco.
- Owszem. To ja Ale powiedz o co ci właściwie chodzi bo wy frajerzy macie chyba wrodzoną cechę gadania pierdół. Oświeć mnie więc.
Zgromiłem go wzrokiem.
Nie zważając na jego dziwne zachowanie pobiegłem na górę.
Miałem złe przeczucie.
Gdy wpadłem do pokoju Eleny i zobaczyłem że jej tam nie ma pognałem instynktownie do pokoju Daniela i zamarłem w drzwiach.
Elena leżała nieprzytomna na podłodze.
Ukucnąłem przy niej i lekko nią potrząsnąłem.
-Elena. Elena! Słyszysz mnie?
Na te słowa otworzyła oczy i poderwała się z ziemi chwiejąc się przy tym.
- Hej Johny co tam?
- Johny? - spytałem zdezorientowany.
- No nie wiem może masz jakieś inne imię. Świat jest piękny pełen kolorowych motyli i jednorożców.
- Elena? Dobrze się czujesz?
Wzruszając ramionami i obdarzając mnie tajemniczym uśmiechem pognała na korytarz a ja zaraz za nią. Nie biegła długo bo wpadła na...Daniela.
Elena podeszła do Daniela dziwnie chichocząc. Popatrzyłem na niego pytająco. Uśmiechnął się przebiegle.
- Co znowu jej zrobiłeś? - wysyczałem.
- Raczej co ona sama sobie zrobiła. Wzięła narkotyki.
- Nie wierze ci. Znowu na nią wpłynąłeś.
Prychnął.
- Koleś. Gdybym na nią wpłynął już dawno by się rzuciła na ciebie z pięściami.
Skinąłem powoli głową.
- Kurwa - przekląłem i rzuciłem się w kierunku Eleny która nawet nie zauważyłem kiedy znalazła się na parapecie okna.
- Za chwile będe wolna jak ptak - szepnęła.
-Elena. Zejdź- powiedziałem powoli wypowiadając każde słowo.
Zrobiłem krok w jej stronę a ona zrobiła krok w kierunku krańca parapetu.
- Nie!!!
I wtedy skoczyła.
Wbiegłem natychmiast na parapet i wyskoczyłem za nią.
A za mną dwójka tych frajerów.
Gdy wylądowałem zobaczyłem widok ściskający serce.
Elena leżała na chodniku cała w kałuży krwi z powykręcanymi pod dziwnym kontem kończynami.
Była blada i nie oddychała.
I ten właśnie widok dał mi do zrozumienia że ją kocham.
Ale było za późno.
- Frajer... - szepnął z jadem w głosie Daniel. - Brak ci magicznych zdolności.
Ostatnie jego słowa przypomniały mi o czymś o czym zapomniałem ogarnięty rozpaczą.
O moich magicznych zdolnościach.
Przyjąłem postać strażnika i dobyłem serafickiego miecza.
Na jego widok tranmany od razu się odsunęły.
Nachyliłem się nad zwiotczałym ciałem Eleny i rozpiąłem jej do połowy bluzkę od piżamy i nakreśliłem na jej nagim mostku znak Vitale.
Znak życia.
Jamiego już nie było od półgodziny. Daniela też. Nie wiedząc co ze sobą zrobić poszłam się więc przejść po mieszkaniu. A właściwie to po pokoju Daniela. Gdy weszłam do jego pokoju początkowo chciałam wyjść. Łóżko i biurko. Nic specjalnego. Jednak gdy chciałam opuścić pokój potknęłam się o jakiś przedmiot. O książkę. Podniosłam ją z ciekawości. Usiadłam przy biurku po czym zaczęłam ją wertować. Już chciałam ją zamknąć ze stwierdzeniem że to nic ciekawego kiedy natrafiłam na stronę zapełnioną dziwnymi słowami.
Och ten parszywiec. Myśli ze mnie pokona. Tranmana!? Nie!!!
O co do cholery chodzi? Już miałam zamknąć zeszyt kiedy wyleciała z niego mała paczuszka z białym proszkiem. Otworzyłam ją jednym palcem i lekko powąchałam. Marycha. Skąd do cholery Daniel ma narkotyki?
Wzięłam garstkę na palec i zaczęłam swoją bitwę z myślami.
Wziąć?
Nie wziąć?
Wziąć?
Nie...
Tak!
Tak wezmę.
Zwinęłam najbliższą kartkę którą miałam pod ręką,wsypałam do niej proszek i wciągnęłam.
Nie pytajcie mnie dlaczego to zrobiłam. Może dlatego że potrzebowałam się oderwać od tej bolesnej rzeczywistości? Możliwe.
Jamie
- Elena! Gdzie jesteś? - zawołałem od progu. - Wróciłem.
- Widać. Nie musisz się drzeć.
Obróciłem się gwałtownie w drzwiach.
Ten padalec z którym walczyłem przed domem.
Frank.
- Ty!
Zaśmiał się drwiąco.
- Owszem. To ja Ale powiedz o co ci właściwie chodzi bo wy frajerzy macie chyba wrodzoną cechę gadania pierdół. Oświeć mnie więc.
Zgromiłem go wzrokiem.
Nie zważając na jego dziwne zachowanie pobiegłem na górę.
Miałem złe przeczucie.
Gdy wpadłem do pokoju Eleny i zobaczyłem że jej tam nie ma pognałem instynktownie do pokoju Daniela i zamarłem w drzwiach.
Elena leżała nieprzytomna na podłodze.
Ukucnąłem przy niej i lekko nią potrząsnąłem.
-Elena. Elena! Słyszysz mnie?
Na te słowa otworzyła oczy i poderwała się z ziemi chwiejąc się przy tym.
- Hej Johny co tam?
- Johny? - spytałem zdezorientowany.
- No nie wiem może masz jakieś inne imię. Świat jest piękny pełen kolorowych motyli i jednorożców.
- Elena? Dobrze się czujesz?
Wzruszając ramionami i obdarzając mnie tajemniczym uśmiechem pognała na korytarz a ja zaraz za nią. Nie biegła długo bo wpadła na...Daniela.
Elena podeszła do Daniela dziwnie chichocząc. Popatrzyłem na niego pytająco. Uśmiechnął się przebiegle.
- Co znowu jej zrobiłeś? - wysyczałem.
- Raczej co ona sama sobie zrobiła. Wzięła narkotyki.
- Nie wierze ci. Znowu na nią wpłynąłeś.
Prychnął.
- Koleś. Gdybym na nią wpłynął już dawno by się rzuciła na ciebie z pięściami.
Skinąłem powoli głową.
- Kurwa - przekląłem i rzuciłem się w kierunku Eleny która nawet nie zauważyłem kiedy znalazła się na parapecie okna.
- Za chwile będe wolna jak ptak - szepnęła.
-Elena. Zejdź- powiedziałem powoli wypowiadając każde słowo.
Zrobiłem krok w jej stronę a ona zrobiła krok w kierunku krańca parapetu.
- Nie!!!
I wtedy skoczyła.
Wbiegłem natychmiast na parapet i wyskoczyłem za nią.
A za mną dwójka tych frajerów.
Gdy wylądowałem zobaczyłem widok ściskający serce.
Elena leżała na chodniku cała w kałuży krwi z powykręcanymi pod dziwnym kontem kończynami.
Była blada i nie oddychała.
I ten właśnie widok dał mi do zrozumienia że ją kocham.
Ale było za późno.
- Frajer... - szepnął z jadem w głosie Daniel. - Brak ci magicznych zdolności.
Ostatnie jego słowa przypomniały mi o czymś o czym zapomniałem ogarnięty rozpaczą.
O moich magicznych zdolnościach.
Przyjąłem postać strażnika i dobyłem serafickiego miecza.
Na jego widok tranmany od razu się odsunęły.
Nachyliłem się nad zwiotczałym ciałem Eleny i rozpiąłem jej do połowy bluzkę od piżamy i nakreśliłem na jej nagim mostku znak Vitale.
Znak życia.

Po przeczytaniu tego rozdziału, uważam, że masz całkiem dobry styl. Uwielbiam taka tematykę w książkach :) Przeczytam sobie całość i jeśli mi się spodoba polecę u siebie na blogu :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :*
UsuńBardzo ciekawy rozdział, koniecznie przeczytam wcześniejsze działy. :D
OdpowiedzUsuńkasia-kate1.blogspot.com
roxannee-blog.blogspot.com