Przejdź do głównej zawartości

Rozdział 8

Wmurowało mnie w ziemie. Dosłownie.
- To tylko iluzja. - w mojej głowie rozległ się głos Jamiego który w obecnym momencie nic nie mówiąc rzucił się na potwora.
Próbowałam się ruszyć ale na próżno.
- Nie mogę się ruszyć. - powtórzyłam.
Nagle Jamie zmienił minę wyraźnie przerażony.
- Cholera - zaklął gdy zorientował się że nie może się ruszyć.
Stojący na środku potwór zaśmiał się dziwnie po czym rzekł ochrypłym tonem:
- Nareszcie. Nadeszła ta chwila. Zabije was.
Podszedł do mnie i swoimi obrzydliwymi palcami przejechał po moim policzku.
- I wtedy mnie nie zabijesz. - ciągnął - Bo tylko ty możesz to zrobić. Jaka szkoda.
To powiedziawszy założył mi nie zaciśniętą szubienice.
- No to do dzieła mruknął.
                                                            Hans
Byli blisko. Czułem ich. Za drzwiami. Za tymi drzwiami. Z tą właśnie myślą je pchnąłem. To co za nimi zobaczyłem zmroziło mnie. Na środku pokoju stał ogromnych rozmiarów potwór który zajeżdżał zapachem tranmanów. Widząc co zamierza zrobić z ciemnowłosą dziewczyną ruszyłem od razu do ataku. Cisnąłem ostrzem w jego cielsko. Nóż trafił na wysokość serca. I trafiłem. Potwór runął na ziemie cudem nie przygniatając Jonathana. Szybko zlokalizowałem źródło problemu to jest dlaczego się nie ruszają i spuściłem blokadę najpierw z Jonathana a następnie po zdjęciu sznura z szyi dziewczyny z niej.
Chwile później dziewczyna osunęła się prosto na moje ręce.

                                                    Jamie
- Jak długo to jeszcze potrwa Hans? - spytałem mojego towarzysza.
- Lada moment. To tylko kwestia czasu jak się obudzi. Sam wiesz przecież jak to jest z demoniczną śpiączką.
Wiedziałem.
Nie musiał mi przypominać.
To było 2 lata temu.
Spacerowałem razem z moją dziewczyną gdy nagle zaatakowały nas tranmany. Duża grupa. Zmieniłem postać i dobyłem noża.
W chwili kiedy to zrobiłem popatrzeli na mnie jak na wariata. Pomimo tego rzuciłem się na nich. Oni jednak mnie z łatwością odepchnęli i zaczęli dobierać się do mojej dziewczyny.
Nagle powietrze za wibrowało.
- Jonathan przestań się bić z gliniarzami! - usłyszałem za plecami jej głos.
- To nie są gliniarze. Tobie tak się tylko zdaje. - to powiedziawszy rzuciłem dwoma nożami naraz zabijając ich na raz.
Chwile później usłyszałem jej szept:
Zabiłeś niewinnych policjantów.
- To nie były gliny Susan.
Chwile po moich słowach osunęła się na drżących nogach.
-Susan nie odchodź! - wykrzyknąłem z rozpaczy.
- Zapadła na demoniczną śpiączkę. - usłyszałem z oddali głos Hansa. - Ale może nie przeżyć. Musisz ją jak najszybciej zabrać z terenu na którym były tranmany.
Wziąłem moją dziewczynę czym prędzej na ręce i pognałem przed siebie. Gdy dotarłem do siedziby natychmiast została zabrana przez lekarzy.
Jednak w tej sytuacji było najstraszniejsze zdanie które usłyszałem na samym końcu:
Susan nie żyje. 
  


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 18

Dzięki znakowi Jamiego szybko wyszłam ze szpitala. Siedząc w ramionach Johna zaczęłam wspominać. Zaraz po moim ,,Dlaczego?" chwycił mnie w ramiona. Przytulaliśmy się długo. Bardzo długo. Potem położył mnie na łóżku i położył się obok. Następnego dnia mnie wypisali. Z zamyślenia wyrwał mnie głos Johna. - A może byśmy tak poszli do Cocoa Dancing na tańce? Tam się poznaliśmy. - dał mi buziaka w czoło. Wtuliłam się w niego mocniej. - Z przyjemnością. Do Cocoa Dancing dojechaliśmy szybko. John się ciągle wpatrywał we mnie . Zresztą ja w niego też. - Ślicznie wyglądasz. - powiedział z iskierką w oku. Spojrzałam na siebie. Miałam na sobie białą koronkową bluzkę z perełkami i czarną spódnice. Włosy pofalowane, spięte tak żeby wyglądały na krótkie i przepaskę we włosach. Dotknęłam szyi z rozczuleniem. Był na niej naszyjnik z różnych kamieni. To dokładnie tak wyglądałam gdy poznałam Johna. Pocałowałam go w odpowiedzi. - Ty też wyglądasz niczego sobie. - dodałam patrząc na...

KOREKTA

Tak, wreszcie to robię. Do dzieła!!!

Rozdział 20

                             Paul Po godzinie jazdy na Ziemi dotarliśmy do małego miasteczka. Elena nie odzywała się całą drogę. Gdy wyjechaliśmy z Amatrisu zatrzymałem się na ziemskiej stacji benzynowej. - Nie wiem jak cię przeprosić. Za te płyny. I za to że dopuściłem do tego że rzuciłaś się na Jamiego. - Paul. - z zamyślenia wyrwał mnie głos Jamiego. - Jamie? - spytałem zdziwiony jego obecnością. - Zgadza się. Wróciłam wcześniej. - oparł się o drzewo i przybrał nonszalancką pozę. - O co chodzi z tym braterstwem? Dlaczego mnie uratowałeś? Westchnąłem głęboko i zatrzasnąłem drzwi od samochodu. - No dobra. My dwoje mamy takich samych rodziców. Moja... Nasza matka wyglądała podobnie jak Elena. -wyszeptałem. - Dlatego ją ożywiłem. Powstania wywołać nie chciałem. To miały być pozory, ta całą armia. I jeszcze te płyny... - Ale po co te pozory? - spytał zdziwiony Jamie. - To będzie długa opowie...