Wziełam miecz z jego ręki. Niesamowicie mi ciążył.
- Zrobię to. - wychrypiałam.
Joe z kpiną w głosie mruknął że daje mi trzy minuty po czym mnie puścił.
Podszedłam do Jamiego.
- Ja... - szepnęłam.
- Kat... Ja kocham cię nad życie. Wiedz o tym. Cokolwiek postanowisz zgodzie się. Nawet... - z jego oczu zaczęły kąpać łzy. - Nawet jeśli cię strace.
Pocałowałam go po czym poczułam siłę która zaczęła ciągnąć Jamiego w stronę przepaści.
Natychmiast wepchnęłam sobie miecz w brzuch.
Kolejne wydarzenia wydarzyły się jakby w zwolnionym tempie.
Joe z niedowierzaniem na twarzy padł bez życia na ziemie.
Jamie zatrzymał się w ostatniej chwili a przepaść dwa centymetry obok się zamknęła.
Upadłam na kolana ciężko dysząc.
Jamie do mnie podbiegł po czym zaczął rozpaczliwie krzyczeć:
Lekarza! Dajcie lekarza. Paul!
Przed nami zjawił się Paul.
- Jeśli przywrócenia ją do życia moc tych potworów i mojego ojca dziesięciokrotnie wzrośnie. - popatrzył na mnie z bólem w oczach. - Przykro mi.
Jamie już wcale nie ukrywał swojego płaczu. Położył mnie sobie na kolanach po czym zaczął mnie głaskać po głowie.
Nigdy nie widziałam go w takim stanie.
I pewnie nie zobacze.
Czułam jak powoli uchodziło ze mnie życie.
- Nie płacz. - szepnęłam. - Kocham cię. Ale nieograniczaj się do mojej osoby miej dzieci. Gromadkę. I czasem mnie wspomnij.
Po tych słowach odpłynęłam.
JAMIE
- Umarła. - szepnąłem po czym dałem popłynąć łzom. - Paul zabierz mnie stąd. Kat też.
Po chwili znajdowaliśmy się w New Jorku.
- Pogrzeb ma być czy od razu ją pochować.
- Kat to towar? - spytałem z drwiną.
- Jam...
- Żadnego Jamie. Mam na imię Jonatan. I tak pochowaj ją. Nie mam siły znów się z nią żegnać. - założyłem okulary przeciwsłoneczne i poszłem płakać. Gdy Paul dołączył do mnie spytał:
Chcesz być Strażnikiem?
- Nie. I run też. - powiedziałem kategorycznie. Ale blizny mają zostać. To część mnie.
Tak mówiła Kat podczas jednego z treningów. - powiedziałem i znów dałem popłynąć łzom.
Komentarze
Prześlij komentarz