Przejdź do głównej zawartości

Rozdział 9

Przechadzałem się nerwowo w tę i z powrotem. Ile to może trwać? Nie wiedząc co ze sobą zrobić usiadłem bezradnie na krześle w hollu. Nie miałem siły znowu patrzeć jak bliska mi osoba umiera.
- Jamie? - usłyszałem podobny do echa głos.
Jej głos.
Gwałtownie się odwróciłem.
W drzwiach stała słaniająca się na nogach Elena.
Rzuciłem się w jej kierunku żeby ją złapać. Wziąłem ją na ręce i mocno przytuliłem.
Gdy dotarliśmy do pokoju zaczęła krzyczeć.
- Pomocy! Ogień! Ogień mnie trawi!
Cholera! Magia Tranmanów!
Natychmiast unaoczniłem nóż i zacząłem rysować znak Vitale.
Gdy skończyłem odrzuciło mnie od niej.
Już podchodziłem do niej kiedy ona wstała i zaczęła wydobywać się z niej czarna poświata.
Jej słowa spowodowały u mnie przerażenie.
- Jestem Tranmanem - powiedziała głosem ostrym jak brzytwa.

                                                                  Hans
Usłyszałem krzyk z korytarza. natychmiast wybiegłem z kuchni. Gdy zobaczyłem co się dzieje rzuciłem się na Elenę. Gdy w końcu ją oderwałem od Jonathana, wyciągnąłem nóż i zanim Jonathan zdążył zareagować wbiłem w nią ostrze. Natychmiast gdy cios zwalił ją z nóg chwyciłem po strażnicze kajdanki i ją w nie zakułem.
                                                                    *  *  *
- Co ty zrobiłeś? - Jonathan uniósł się gniewem.
- Ocaliłem ci skórę przed twoją dziewczyną.
- Omal jej nie zabiłeś!
- Słuchaj - chwyciłem go za ramiona i nim potrząsnąłem. - Bardziej się przydasz żywy żeby ją ocalić niż martwy.
Jonathan skiną głową i rozmasował sobie szyję na której odcisnęły się palce Eleny.
- Co proponujesz? - szepnął.
- Nie spodoba ci się to co powiem. - rzekłem patrząc mu prosto w oczy.
- Mów - popatrzył na mnie wyzywającym wzrokiem
- Trzeba przebić ją mieczem Amartisu żeby znów była Strażnikiem. A to będzie cholernie trudne. Jeśli nawet niemożliwe. Musi stanąć przed radą...
- Nie! - przerwał mi. - Wszędzie tylko nie przed radą. Oni ją zabiją.
- NIE OBCHODZI MNIE TO! - wykrzyknąłem.
- A mnie tak - rzucił się na mnie z pięściami. Rzucił mną o ścianę a następnie pobiegł w kierunku portalu który unaocznił po drodze.
 
 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 18

Dzięki znakowi Jamiego szybko wyszłam ze szpitala. Siedząc w ramionach Johna zaczęłam wspominać. Zaraz po moim ,,Dlaczego?" chwycił mnie w ramiona. Przytulaliśmy się długo. Bardzo długo. Potem położył mnie na łóżku i położył się obok. Następnego dnia mnie wypisali. Z zamyślenia wyrwał mnie głos Johna. - A może byśmy tak poszli do Cocoa Dancing na tańce? Tam się poznaliśmy. - dał mi buziaka w czoło. Wtuliłam się w niego mocniej. - Z przyjemnością. Do Cocoa Dancing dojechaliśmy szybko. John się ciągle wpatrywał we mnie . Zresztą ja w niego też. - Ślicznie wyglądasz. - powiedział z iskierką w oku. Spojrzałam na siebie. Miałam na sobie białą koronkową bluzkę z perełkami i czarną spódnice. Włosy pofalowane, spięte tak żeby wyglądały na krótkie i przepaskę we włosach. Dotknęłam szyi z rozczuleniem. Był na niej naszyjnik z różnych kamieni. To dokładnie tak wyglądałam gdy poznałam Johna. Pocałowałam go w odpowiedzi. - Ty też wyglądasz niczego sobie. - dodałam patrząc na...

KOREKTA

Tak, wreszcie to robię. Do dzieła!!!

Epilog

Wszyscy na pozycje. - odparliśmy z Pearl jednocześnie. Staliśmy właśnie na wzgórzu na skraju lasu i wpatrywaliśmy się w kamienną górę. Fortece mojej matki. - Do boju. - powiedziała moja siostra cichym, acz donośnym głosem. Pierwsza faza ruszyła. Ich zadaniem było, przedarcie się do zamku. Następnej, pokonanie kogo trzeba, a ostatniej mojej, zdobycie fortecy. Faza pierwsza przebiegła prawidłowo. Natomiast przy drugiej zaczęły się schody. Poszło nam za łatwo. O wiele za łatwo. A to dlatego że... Nasza matka nie żyje...