Gdy już w końcu znalazłem się w łóżku rozległo się pukanie do drzwi. Postawiłem olać Daniela. Wiedziałem że to on. No chyba że...
Jakby na potwierdzenie moich słów drzwi się uchyliły i wyjrzała zza nich głowa Eleny.
- Mogę? - spytała nieśmiało.
- Jasne - odparłem nieźle zaskoczony.
Zamknęła za sobą drzwi i chyba niewiedząc co ze sobą zrobić przycupnęła na brzegu krzesła.
- Możemy porozmawiać? - szepnęła ledwie słyszalnie.
- Jasne. - Odparłem prostując się na łóżku. - Co się stało. Albo nie. Wiem. Daniel?
Skinęła głową i momentalnie wybuchnęła gwałtownym szlochem.
Podszedłem do niej i objąłem ją delikatnie a ona zatopiła twarz w mojej klatce piersiowej.
Po chwili usnęła a ja wziąłem ją na ręce i położyłem ją do mojego łóżka.
Gdy już ją przykryłem kocem i porządnie nim opatuliłem założyłem brakujące części garderoby i wyszłem z pokoju.
Gdy już znalazłem się na tyłach domu zmieniłem postać i wyjąłem zza pasa mój seraficki nóż. Nareszcie. . Gdy blask księżyca odbił się w jego ostrzu dopiero poczułem że jestem sobą. Strażnikiem. Strażnikiem któremu nie straszne żadne przeciwności bo chronią go znaki na jego ciele.
Nakreśliłem w powietrzu ostem koło i po chwili przed moimi oczyma pojawił się portal.
Chwile się wahałem ale jednak przez niego przeszedłem.
Gdy jeden z tych parszywców zniknął mi z oczu wyszłem z ukrycia i przez chwilę wpatrywałem się w niebieską spiralę. Wiedziałem że kiedy się do niej zbliżę strzeli we mnie piorun. Portale strażników. Phi! Najważniejsze było to że podopieczna tego nędznego strażnika była sama. Zakradłem się od tyłu i weszłem kuchennymi drzwiami.
- Co ty tu robisz? - spytał mnie zszokowany Daniel.
- To ładnie tak witać przyjaciela? - spytałem.
- Daj spokój. Nie jesteśmy przyjaciółmi. Jedyne co nas to to że jesteśmy tranmanami.
- Z resztą. - machnąłem ręką. - Gdzie dziewczyna?
- Nie zbliżaj się do nie.
- Słucham?
- Nie zbliżaj się do niej. - zastąpił mi drogę na schody.
- Bo...?
- Bo jak strażnik się skapnie kim jestem i że Elena nie jest moją siostrą będzie miał prawo zabrać ją do Amatrisu. A tego nie chcemy prawda?
Daniel miał rację. Ujawnianie się na samym początku to nie był dobry pomysł. Skinąłem głową i już zamierzałem wyjść kiedy mnie zatrzymał.
- Słuchaj. Musimy unieszkodliwić Jamiego.
- Kogo?
- Tego parszywca co wyszedł jakiś kwadrans temu.
- A nie lepiej uniemożliwić mu powrót z Amatrisu?
- Wiesz że to możliwe tylko w skrajnych przypadkach.
- Nieważne. Dorwę tą dziewczynę za wszelką cenę.
* * *
Na następny dzień obudziłam się z lekkim pulsowaniem w ręce.
Musieli mnie porządnie nafaszerować lekami - pomyślałam po czym ubrałam się i zeszłam na dół.
Daniel stał przy kuchence i smażył naleśniki.
- Głodna?
Skinęłam głową. Zajęłam miejsce przy stole i zajęłam się za pałaszowanie śniadania zaraz po tym jak mój...brat podłożył mi talerz pod nos.
- A gdzie Jamie - spytałam w końcu.
- Poszedł do...
Nie dokończył bo właśnie w tej chwili wszedł do kuchni Jamie niosąc w ręce siatkę z zakupami.
- Dzień dobry - powiedział z uśmiechem na twarzy wręczając mi do ręki jeszcze ciepłą bułeczkę i odłożył resztę zakupów na blat kuchenny.
Coś w jego uśmiechu mi nie pasowało.
Był taki...smutny,zgnębiony.
Wstałam od stołu podeszłam do niego i go przytuliłam.
Popatrzyłam na Daniela i zobaczyłam że na jego twarzy maluje się zaskoczenie.
Jamie odwzajemnił mój uścisk i dał się poprowadzić na górę.
- Co się stało? - spytałam gdy już znaleźliśmy się w jego pokoju.
- Nic. - wzruszył smętnie ramionami. - Po prostu zarwałem noc.
- Bo? - spytałam podejrzliwie.
- Bo pracuje... Ekhm. Pracowałem na nocną zmianę i...
- Wywalili cie. - raczej stwierdziłam niż spytałam.
Skinął głową.
Frajerzy. Nędzni frajerzy sięgnąłem po telefon i napisałem SMS-a do Franka:
Stary. Dziewczyna się czegoś domyśla.
Odpisał po minucie:
Dobra atakujemy wieczorem. Nie odpisuj jeśli się zgadzasz.
Nie odpisałem.
Jakby na potwierdzenie moich słów drzwi się uchyliły i wyjrzała zza nich głowa Eleny.
- Mogę? - spytała nieśmiało.
- Jasne - odparłem nieźle zaskoczony.
Zamknęła za sobą drzwi i chyba niewiedząc co ze sobą zrobić przycupnęła na brzegu krzesła.
- Możemy porozmawiać? - szepnęła ledwie słyszalnie.
- Jasne. - Odparłem prostując się na łóżku. - Co się stało. Albo nie. Wiem. Daniel?
Skinęła głową i momentalnie wybuchnęła gwałtownym szlochem.
Podszedłem do niej i objąłem ją delikatnie a ona zatopiła twarz w mojej klatce piersiowej.
Po chwili usnęła a ja wziąłem ją na ręce i położyłem ją do mojego łóżka.
Gdy już ją przykryłem kocem i porządnie nim opatuliłem założyłem brakujące części garderoby i wyszłem z pokoju.
Gdy już znalazłem się na tyłach domu zmieniłem postać i wyjąłem zza pasa mój seraficki nóż. Nareszcie. . Gdy blask księżyca odbił się w jego ostrzu dopiero poczułem że jestem sobą. Strażnikiem. Strażnikiem któremu nie straszne żadne przeciwności bo chronią go znaki na jego ciele.
Nakreśliłem w powietrzu ostem koło i po chwili przed moimi oczyma pojawił się portal.
Chwile się wahałem ale jednak przez niego przeszedłem.
Gdy jeden z tych parszywców zniknął mi z oczu wyszłem z ukrycia i przez chwilę wpatrywałem się w niebieską spiralę. Wiedziałem że kiedy się do niej zbliżę strzeli we mnie piorun. Portale strażników. Phi! Najważniejsze było to że podopieczna tego nędznego strażnika była sama. Zakradłem się od tyłu i weszłem kuchennymi drzwiami.
- Co ty tu robisz? - spytał mnie zszokowany Daniel.
- To ładnie tak witać przyjaciela? - spytałem.
- Daj spokój. Nie jesteśmy przyjaciółmi. Jedyne co nas to to że jesteśmy tranmanami.
- Z resztą. - machnąłem ręką. - Gdzie dziewczyna?
- Nie zbliżaj się do nie.
- Słucham?
- Nie zbliżaj się do niej. - zastąpił mi drogę na schody.
- Bo...?
- Bo jak strażnik się skapnie kim jestem i że Elena nie jest moją siostrą będzie miał prawo zabrać ją do Amatrisu. A tego nie chcemy prawda?
Daniel miał rację. Ujawnianie się na samym początku to nie był dobry pomysł. Skinąłem głową i już zamierzałem wyjść kiedy mnie zatrzymał.
- Słuchaj. Musimy unieszkodliwić Jamiego.
- Kogo?
- Tego parszywca co wyszedł jakiś kwadrans temu.
- A nie lepiej uniemożliwić mu powrót z Amatrisu?
- Wiesz że to możliwe tylko w skrajnych przypadkach.
- Nieważne. Dorwę tą dziewczynę za wszelką cenę.
* * *
Na następny dzień obudziłam się z lekkim pulsowaniem w ręce.
Musieli mnie porządnie nafaszerować lekami - pomyślałam po czym ubrałam się i zeszłam na dół.
Daniel stał przy kuchence i smażył naleśniki.
- Głodna?
Skinęłam głową. Zajęłam miejsce przy stole i zajęłam się za pałaszowanie śniadania zaraz po tym jak mój...brat podłożył mi talerz pod nos.
- A gdzie Jamie - spytałam w końcu.
- Poszedł do...
Nie dokończył bo właśnie w tej chwili wszedł do kuchni Jamie niosąc w ręce siatkę z zakupami.
- Dzień dobry - powiedział z uśmiechem na twarzy wręczając mi do ręki jeszcze ciepłą bułeczkę i odłożył resztę zakupów na blat kuchenny.
Coś w jego uśmiechu mi nie pasowało.
Był taki...smutny,zgnębiony.
Wstałam od stołu podeszłam do niego i go przytuliłam.
Popatrzyłam na Daniela i zobaczyłam że na jego twarzy maluje się zaskoczenie.
Jamie odwzajemnił mój uścisk i dał się poprowadzić na górę.
- Co się stało? - spytałam gdy już znaleźliśmy się w jego pokoju.
- Nic. - wzruszył smętnie ramionami. - Po prostu zarwałem noc.
- Bo? - spytałam podejrzliwie.
- Bo pracuje... Ekhm. Pracowałem na nocną zmianę i...
- Wywalili cie. - raczej stwierdziłam niż spytałam.
Skinął głową.
Frajerzy. Nędzni frajerzy sięgnąłem po telefon i napisałem SMS-a do Franka:
Stary. Dziewczyna się czegoś domyśla.
Odpisał po minucie:
Dobra atakujemy wieczorem. Nie odpisuj jeśli się zgadzasz.
Nie odpisałem.
Zapowiada się fajnie :) narazie to dopiero trzeci rozdział wiec czekam na więcej. Masz duży talent do pisania.. Nie mogę się doczekać kiedy kolejny rozdział naprawdę bardzo mnie zaciekawilas :)
OdpowiedzUsuńA no i milo mi będzie jak wpadniesz tez do mnie ;)
wiu-wiuu.blogspot.com