Przejdź do głównej zawartości

Rozdział 4

Obudził mnie jakiś trzask. Gdy spojrzałam na zegarek okazało się że jest 3:00 nad ranem. Gdy już myślałam że mi się przesłyszało znów rozległ się dźwięk po którym przechodziły ciarki po plecach. Zwlekłam się z łóżka i wyszłam na korytarz. Te trzaski najwyraźniej nie tylko mnie obudziły. Na korytarzu stał Daniel.
- O widzę że ty też nie śpisz - powiedział rozespanym tonem.
- Najwidoczniej - mruknęłam zła na sprawcę tego hałasu.
- Pójdę sprawdzić co się dzieję tam na dole - powiedział i skierował się na schody/
Wystraszona że może mu się coś stać podbiegłam do niego.
- Idę z tobą.
Co dziwne nie zaprotestował. Czyżby się bał?
Gdy już znaleźliśmy się przed domem ujrzałam bezdomnego psiaka który grzebał w śmieciach w poszukiwaniu pożywienia.
I gdy już miałam się odwrócić i wrócić do domu Daniel rzucił się na niego.
Nie!!! - wydarłam się na głos i zaczęłam obkładać mojego brata pięściami.
Chwycił mnie za nadgarstki tak że mi zbielały.
- Uspokój się - wysyczał.
I tylko tyle zdążyłam usłyszeć bo nastała ciemność.

Obudził mnie jej krzyk. Był taki donośny i zarazem tak przeraźliwy że zerwałem się na równe nogi i pognałem na dwór. Gdy tam dotarłem stanąłem jak wryty.
Daniel trzymał nieprzytomną Elenę a koło niego stał...tranman. I to w dodatku ten sam co stał na miejscu wypadku tamtej nocy gdy...
Moje rozmyślania przerwało parsknięcie Daniela.
- I co? Myślałeś żej jesteś taki fajny co?
Gdy rzuciłem się na niego prze teleportował się kawałek dalej. Gdy szykowałem się po raz drugi do skoku dostałem cios w plecy.
Ból był oszałamiający.
Weź się w garść - napomniałem siebie i po chwili stałem się Strażnikiem. Dobyłem seraficki miecz i rzuciłem się na mojego współlokatora.
Elena wyślizgnęła mu się z rąk i wylądowała na trawniku.
Odetchnąłem z ulgą.
Ale na krótko.
Zaraz potem w zasięgu mojego wzroku pojawił się portal. Czarny.
Próbowałem go zamknąć ale tranmany mnie osaczyli.
Daniel zaczął mnie dusić a jego kompan zaprał mi nóż. W momencie gdy go odrzucił na bok odetchnął z ulgą.
Bowiem nie tylko nasze portale mogą zadać ból albo śmierć ale także nasza broń.
Tak więc tranman podszedł do Eleny, wziął ją na ręce i zaczął iść energicznie w stronę portalu.
Próbowałem się wyrwać ale powoli zaczynało mi brakować tlenu.
W chwili gdy zaczęły mi się pojawiać mroczki przed oczami Daniel zwolnił uścisk.
Osunąłem się ledwie przytomny na trawnik i rozejrzałem się zdezorientowany.
Elena z zakrwawionym ostrzem klęczała na trawniku a koło niej leżał nieprzytomny tranman z zakrwawioną ręką.
Popatrzyłem na Daniela.
Miał szramę na ręce i słaniał się na nogach.

- Nic ci nie jest? - spytałem po raz setny Elenę.
- Nie Jamie ale,co to było? - spytała szlochając.
- Najwidoczniej Daniel nie jest milutkim bratem - splunąłem.
Jej oczy wypełniły się jeszcze bardziej łzami o ile to możliwe.
- Nie prawda!!! - wykrzyczała.
- Ale trafiłaś ich ostrzem. - powiedziałem coraz bardziej zdezorientowany jej zachowaniem.
- Bo nie chciałam żeby Daniel cię udusił. - rozpłakała się na całego i wtuliła się w moją koszulę Strażnika którą uważała za piżamę.
 - Jamie ja...
- Tak Eleno?
- Ja cię kocham.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 18

Dzięki znakowi Jamiego szybko wyszłam ze szpitala. Siedząc w ramionach Johna zaczęłam wspominać. Zaraz po moim ,,Dlaczego?" chwycił mnie w ramiona. Przytulaliśmy się długo. Bardzo długo. Potem położył mnie na łóżku i położył się obok. Następnego dnia mnie wypisali. Z zamyślenia wyrwał mnie głos Johna. - A może byśmy tak poszli do Cocoa Dancing na tańce? Tam się poznaliśmy. - dał mi buziaka w czoło. Wtuliłam się w niego mocniej. - Z przyjemnością. Do Cocoa Dancing dojechaliśmy szybko. John się ciągle wpatrywał we mnie . Zresztą ja w niego też. - Ślicznie wyglądasz. - powiedział z iskierką w oku. Spojrzałam na siebie. Miałam na sobie białą koronkową bluzkę z perełkami i czarną spódnice. Włosy pofalowane, spięte tak żeby wyglądały na krótkie i przepaskę we włosach. Dotknęłam szyi z rozczuleniem. Był na niej naszyjnik z różnych kamieni. To dokładnie tak wyglądałam gdy poznałam Johna. Pocałowałam go w odpowiedzi. - Ty też wyglądasz niczego sobie. - dodałam patrząc na...

KOREKTA

Tak, wreszcie to robię. Do dzieła!!!

Rozdział 20

                             Paul Po godzinie jazdy na Ziemi dotarliśmy do małego miasteczka. Elena nie odzywała się całą drogę. Gdy wyjechaliśmy z Amatrisu zatrzymałem się na ziemskiej stacji benzynowej. - Nie wiem jak cię przeprosić. Za te płyny. I za to że dopuściłem do tego że rzuciłaś się na Jamiego. - Paul. - z zamyślenia wyrwał mnie głos Jamiego. - Jamie? - spytałem zdziwiony jego obecnością. - Zgadza się. Wróciłam wcześniej. - oparł się o drzewo i przybrał nonszalancką pozę. - O co chodzi z tym braterstwem? Dlaczego mnie uratowałeś? Westchnąłem głęboko i zatrzasnąłem drzwi od samochodu. - No dobra. My dwoje mamy takich samych rodziców. Moja... Nasza matka wyglądała podobnie jak Elena. -wyszeptałem. - Dlatego ją ożywiłem. Powstania wywołać nie chciałem. To miały być pozory, ta całą armia. I jeszcze te płyny... - Ale po co te pozory? - spytał zdziwiony Jamie. - To będzie długa opowie...