Przejdź do głównej zawartości

Rozdział 23

Paul
- Czekałam na swojego syna.
Kobieta wyłoniła się z cienia.
Wyglądała jak moja matka ale...
- Ale moja matka umarła.
- Twoja ciotka owszem ale ja nadal żyje przykro mi. - to powiedziawszy wyjęła miecz z pochwy i nim się spostrzegłem przytknęła mi jego czubek do serca.
Natychmiast zareagowałem i unaoczniłem swój.
- Jaka szkoda że twoi przyjaciele umierają. - to powiedziawszy pokazała mi Layle z rozoranym brzuchem po czym zgasiła mi na nią widok. Ścisnąłem mocniej klingę.
- Jak tylko mnie dotkniesz zostaniesz zablokowany.
Pchnęła mnie mieczem w kierunku serca ale zdążyłem zrobić unik i miecz trafił w moje ramię.
- Na miecze to nie obowiązuje.  Walcz synu.
- Nie jestem twoim synem. -  warknąłem. - Zdradziłaś mnie. Zostawiłaś z ojcem. Zdradziłaś.
Odparowałem jej kolejny wypad.
Nagle przed moimi oczami pojawiła się wizja. Ułamek sekundy później poczułam ból zwalający z nóg. Po chwili otrząsnąłem się z wizji i spojrzałam na siebie.
Miecz matki wystawał prosto z mojego serca.
- To specjalny miecz. Zabija w męczarniach. Koniec z tobą. Ostatni Anioł pokonany. 
To powiedziawszy wyszła
Ból był tak oszałamiający że wyrwałem sobie miecz z serca z nadzieją że to coś pomoże.
Faktycznie może i ból zelżał ale nie na tyle bym poczuł ulgę.
Gdy już traciłem przytomność zobaczyłem przed sobą twarz Layli.
Halucynacja. - pomyślałem i zapadłem w ciemność.
                                          Layla
- On umiera! - krzyknęłam spanikowana.
- Dokładnie. - odezwała się ciemnowłosa kobieta za którą stała grupka zablokowanych aniołów. - Na nich. - wyszeptała kobieta.
No i się zaczęło. Rzucili się na nas z prędkością karabinu maszynowego. 
W ostatniej chwili chwyciliśmy się z Johnem za ręce i wytworzyliśmy barierę ochronną.
Powstrzymało to Zablokowane Anioły na dłuższą chwilę 
Niespodziewanie odrzuciło od siebie całą naszą trójkę.
Nie zdążyłam się podnieść kiedy jeden z Zablokowanych Aniołów rozorał mi brzuch. Znowu.
Ostatkiem sił skierowałam na niego swoją niedawno odkrytą moc. Trafiłam go po czym zemdlałam. 

Ocknęłam się niesiona przez jakiegoś blondwłosego rosłego chłopaka.
- Obudziłaś się księżniczko. - uśmiechnął się szelmowsko.
- Kim jesteś?
Spoważniał.
- Tym idiotą co rozorał ci brzuch w jaskini. Odblokowałaś mnie. Mam na imię Nathaniel. Przepraszam.
- To nie twoja wina. Nie byłeś sobą. A jak... - spojrzałam na mój brzuch który znowu był w całości.
- Gdzie jesteśmy?
- Dochodzimy do auta. - powiedział John. - Lepiej się czujesz?
- Co z Paulem?
- Masz dość siły żeby go ożywić?
- Nathaniel nie może? - popatrzyłam na mojego tragarza.
- Jestem jeszcze za słaby na takie akcje. Blokada zabrała mi prawie całą moc. A Paul został zabity specjalnym mieczem. Podsumowując - Nie jestem w stanie.
- Dajcie go tu. - szepnęłam.
Nathaniel postawił mnie na ziemi upewniwszy się najpierw czy jestem w stanie ustać.
Podeszłam do Johna i chwyciłam go za rękę.
Po chwili czułam tak ogromną moc przepływającą przez moje ciało że zachwiałam się przez ogrom tej energii.
W ostatniej chwili podtrzymał mnie Nathaniel.
Popatrzyłam na niego z wdzięcznością.
Po kilku chwilach ode mnie i Paula wystrzeliła potężna biała smuga białego światła.
Po chwili przed nami stał uśmiechnięty Paul od którego biło oślepiające światło.
                                              Kat 
Przemierzałam zdenerwowana i pełna obaw pokój wzdłuż i wszerz.
A co jeśli coś się stało Johnowi? A jeśli go zabili?
Jakiś impuls kazał mi podejść do okna.
Odsłoniłam firankę i wtedy zobaczyłam Johna. Johna patrzącego na kuzynkę Paula jak na ósmy cud świata. Odeszłam od okna i wstrzymałam oddech w momencie gdy usłyszałam ich głosy w hallu.
Gdy John i reszta weszli do salonu podbiegłam do Johna i zamiast się do niego przytulić spoliczkowałam go.
- Ty świnio! Wiem o wszystkim! Coś czujesz do Layli.
Poparzył na mnie zaskoczony.
Reszta też.
- To nie tak. Jesteśmy Wybawcami a nie parą. Ledwo uszliśmy z życiem.
- Z nami koniec. Widziałam przez okno jak na nią patrzyłeś. - po tych słowach wybiegłam na korytarz i zaczęłam płakać.
Po chwili na korytarzu zjawił się i stanął kolo mnie.
- Jestem aniołem. I wiesz co ci powiem? On ma rację. Łączy ich niezwykła moc.
- Może mieć niezwykłą moc. Niezaprzeczam. Ale czy narodziło się między nimi uczucie?
- Mam być szczery? - popatrzył mi prosto w oczy.
Przełknęłam gule w gardle i kiwnęłam głową.
- Odpowiedź brzmi nie. Jeśli ktoś tu jest zakochany w Layli to ja.
Po tych słowach poszedł.

- Wierze ci. - szepnęłam stojąc przed Johnem i tępo wpatruje się swoje tenisówki. - Ale nie mogę być z tobą. Poprosiłam Paula o odtrutkę i znowu jestem śmiertelniczką. Masz krew na rękawie. Godzinę temu jej nie miałeś.
- Byłem z Laylą w Amatrisie. Odblokowaliśmy straże. No i Alice. Ona żyje.
Wzdrygnęłam się.
- Gratulacje. - szepnęłam. - Do szczęścia jest ci tylko potrzebna Layla. Chciałam nie odchodzić ale jednak to zrobię. Czytałam że zdjęcie obrączki przez Strażnika znaczy koniec związku. Odchodze skoro nie dałam ci tyle szczęścia byś ze mną wytrzymał choć jeden dzień.
To powiedziawszy zdjęłam obrączkę.



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 18

Dzięki znakowi Jamiego szybko wyszłam ze szpitala. Siedząc w ramionach Johna zaczęłam wspominać. Zaraz po moim ,,Dlaczego?" chwycił mnie w ramiona. Przytulaliśmy się długo. Bardzo długo. Potem położył mnie na łóżku i położył się obok. Następnego dnia mnie wypisali. Z zamyślenia wyrwał mnie głos Johna. - A może byśmy tak poszli do Cocoa Dancing na tańce? Tam się poznaliśmy. - dał mi buziaka w czoło. Wtuliłam się w niego mocniej. - Z przyjemnością. Do Cocoa Dancing dojechaliśmy szybko. John się ciągle wpatrywał we mnie . Zresztą ja w niego też. - Ślicznie wyglądasz. - powiedział z iskierką w oku. Spojrzałam na siebie. Miałam na sobie białą koronkową bluzkę z perełkami i czarną spódnice. Włosy pofalowane, spięte tak żeby wyglądały na krótkie i przepaskę we włosach. Dotknęłam szyi z rozczuleniem. Był na niej naszyjnik z różnych kamieni. To dokładnie tak wyglądałam gdy poznałam Johna. Pocałowałam go w odpowiedzi. - Ty też wyglądasz niczego sobie. - dodałam patrząc na...

KOREKTA

Tak, wreszcie to robię. Do dzieła!!!

Rozdział 20

                             Paul Po godzinie jazdy na Ziemi dotarliśmy do małego miasteczka. Elena nie odzywała się całą drogę. Gdy wyjechaliśmy z Amatrisu zatrzymałem się na ziemskiej stacji benzynowej. - Nie wiem jak cię przeprosić. Za te płyny. I za to że dopuściłem do tego że rzuciłaś się na Jamiego. - Paul. - z zamyślenia wyrwał mnie głos Jamiego. - Jamie? - spytałem zdziwiony jego obecnością. - Zgadza się. Wróciłam wcześniej. - oparł się o drzewo i przybrał nonszalancką pozę. - O co chodzi z tym braterstwem? Dlaczego mnie uratowałeś? Westchnąłem głęboko i zatrzasnąłem drzwi od samochodu. - No dobra. My dwoje mamy takich samych rodziców. Moja... Nasza matka wyglądała podobnie jak Elena. -wyszeptałem. - Dlatego ją ożywiłem. Powstania wywołać nie chciałem. To miały być pozory, ta całą armia. I jeszcze te płyny... - Ale po co te pozory? - spytał zdziwiony Jamie. - To będzie długa opowie...