Przejdź do głównej zawartości

Rozdział 24

- A teraz do rzeczy. Tylko jedna z was skończyła kurs. Katherine Stewart.
Nie mogłam w to uwierzyć. Tylko patrzałam osłupiona w instruktorkę.
- Tylko dzięki swojej determinacji zdołała tego dokonać.
Reszta słów nie miała znaczenia. Po miesiącu strażniczego czasu a dniu czasu ziemskiego zostałam pełnoprawną Strażniczką.
Gdy już było po całej uroczystości nadania mi runu i broni zostałam odesłana do swojego ziemskiego domu.
W pomieszczeniu w którym wylądowałam na środku pokoju stał Paul.
- Zdałaś. - to powiedziawszy odgarnął mi włosy z karku i odsłonił run.
- Skąd wiedziałeś że tu wyląduje? - spytałam zaskoczona.
- Jestem aniołem. - uśmiechnął się szelmowsko. - Z resztą to ja cię wysłałem do Amatrisu.
Nagle moim ciałem wstrząsnął szloch.
Paul mnie mocno przytulił a ja w międzyczasie próbowałam rozprawić się z faktem że ja i John się rozstaliśmy oraz tym że się ze mną nie pożegnał 
Na chwilę uniosłam twarz żeby spojrzeć na Paula.
Miał zero emocji na twarzy.
Gdy spostrzegłam za jego plecami Alice zemdlałam.

Gdy się obudziłam spostrzegłam Paula siedzącego na krańcu krzesła obok kanapy.
Obok niego stała Alice.
Podniosłam się gwałtownie do pozycji siedzącej.
- Muszę iść. - wyszeptałam po czym zeszłam z kanapy.
- Dokąd? - odezwał się Paul.
Wzruszyłam tylko ramionami i wybiegłam z pokoju. 

- Pokarz się. - stałam na niewielkiej leśnej polanie.
Nie miałam wielkiego pola manewru.
- Wedle życzenia. - na polanę wszedł rosły mężczyzna koło czterdziestki.
W jednym kroku był przy mnie.
- Sprzyjasz z moim synem. A to wielki błąd. - zacisnął swoją dłoń na mojej szyi.
Unaoczniłam miecz który chwilę potem wylądował na ziemi.
- Coś słabo ci idzie. - prychnął mój oprawca.
Zacisnął mocniej dłoń.
John
- Puść ją.
Facet spojrzał na mnie po czym puścił bezwładną już Kat.
- John. Cóż za miła niespodzianka.
- Do usług. - ukłoniłem się szyderczo. Cóż za piękna okolica nie sądzisz?
- Gdzie jest Paul? Była by jeszcze piękniejsza z nim.
- Wołałeś mnie? - powiedział Paul stojąc nieopodal z Kat na rękach.
Jego ojciec rozdzielił ich natychmiast.
Kat wylądowała na drzewie Paul natomiast stał tam gdzie przedtem.
- Jakiś problem panowie? - usłyszałem najpierw głos Layli a potem zobaczyłem jej ciało.
Podeszła do Paula i wystrzelili promień.
A trafił on w...
- Uciekł. - szepnęła Layla.

- Wszystko z nią w porządku?
Spojrzałem na Laylę stojącą w progu i patrzącą z troską na Kat.
- Powinna przeżyć. Zjawiłaś się w samą porę.
- Coś mi się nie wydaje żeby ojciec Paula uciekł przed naszą mocą.
- Masz rację. To miało wprowadzić nas w błąd. Ale się nie udało. Peszek.
Podszedła do mnie po czym pocałowała mnie w policzek.
W tym momencie usłyszeliśmy ciche chrypnięcie.
Z łóżka spoglądała na nas tępo Kat mając na szyi kołnierz co uniemożliwiało jej zbytnie poruszanie się. Widząc że jej to zbytnio nic nie daje położyła się z powrotem na łóżku.
Kat
Leżałam tam jak jakaś idiotka wpatrując się w sufit.
Nie tylko że ruszyłam na tego palanta to jeszcze mój były całuje się na moich oczach.
- Nic ci nie jest? - spytał John.
- Daruj sobie. - wychrypiałam.
Do sali nagle wpadł Paul.
- Ojciec zostawił wiadomość. Nadchodzi.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

KOREKTA

Tak, wreszcie to robię. Do dzieła!!!

Rozdział 32

Jensen nie dał na siebie długo czekać. - Co nie tak jest z twoją narzeczoną? - spytał Paul naszego gościa gdy ten się zbliżał. Jensen zbliżył się do stolika na werandzie i oparł się o niego. - Skąd mam wiedzieć? Nie widziałem jej przez pięć lat. - To tak jak Jamie. - odparł Paul. - Kto? - przewróciłem oczami. - Ja. Jamie to moje robocze imię. - mruknąłem.  - Do rzeczy. - podniósł się z miejsca Paul. - Alice i Jamie znaleźli ciało podczas patrolu. - I? - spytał drwiąco Jensen. - Dlaczego podejrzewacie... - Bo... - przerwał mu mój brat. - ... widziałem jak Pearl używała wpływu na Alice. - Co robi? - spytał zaskoczony nasz rozmówca. - I odchodziła wśród płomieni. - po tych słowach pokazał mu wizję. Tak jak się umawialiśmy. Gdy wizja już się skończyła Jensen patrzył w przestrzeń zszokowanym wzrokiem. - Ale A... Alice... - zaczął się jąkać. - Jest cała? Usunęliście wpływ? - Tak i w dodatku jej stanowisko też. Ale tak czy siak musimy się dowiedzieć czym jest. - I mi pewnie powiesz, że...

Rozdział 31

- Włączyć protokół osiemdziesiąty piąty. Sprowadź gwardzistów i Alice. Wykonać. Ledwo co się rozłączyłem zadzwoniłem do Jonathana. - Zmiana planów. Wybieraj teraz. Matka uciekła. Wracasz czy nie?  - Cholera! - przełknął głośno Jonathan. - Wybieranie na odpieprz to żadne wybieranie. - Jamie... - Wiem... Wiem... Muszę ją ochronić. Wracam. *** - Wezwano mnie do kwatery głównej. O co chodzi? - spytała Alice krzyżując ręce na piersi. - Albo nie... Nie mów. Moja urocza przyszywana matka wariatka uciekła z więzienia. - uniosła kpiąco brew. - Tak. - powiedziałem z powagą na twarzy. - Utworzysz krąg mocy z Johnem i Laylą i wyszukasz jak ty to mówisz matkę wariatkę. Jeśli to nie pomoże dołączę do kręgu. - Wiesz że jeśli dołączysz do kręgu powstanie moc tak wielka że będzie trudna do opanowania jeśli w ogóle. Nikt jeszcze nie eksperymentował z tak wielką mocą. - Nie mamy wyboru. - powiedziałem przez zaciśnięte zęby. Jamie - Co ty tu robisz? Patrzyłem na brunetkę z blond pasmami stojącą p...