- A teraz do rzeczy. Tylko jedna z was skończyła kurs. Katherine Stewart.
Nie mogłam w to uwierzyć. Tylko patrzałam osłupiona w instruktorkę.
- Tylko dzięki swojej determinacji zdołała tego dokonać.
Reszta słów nie miała znaczenia. Po miesiącu strażniczego czasu a dniu czasu ziemskiego zostałam pełnoprawną Strażniczką.
Gdy już było po całej uroczystości nadania mi runu i broni zostałam odesłana do swojego ziemskiego domu.
W pomieszczeniu w którym wylądowałam na środku pokoju stał Paul.
- Zdałaś. - to powiedziawszy odgarnął mi włosy z karku i odsłonił run.
- Skąd wiedziałeś że tu wyląduje? - spytałam zaskoczona.
- Jestem aniołem. - uśmiechnął się szelmowsko. - Z resztą to ja cię wysłałem do Amatrisu.
Nagle moim ciałem wstrząsnął szloch.
Paul mnie mocno przytulił a ja w międzyczasie próbowałam rozprawić się z faktem że ja i John się rozstaliśmy oraz tym że się ze mną nie pożegnał
Na chwilę uniosłam twarz żeby spojrzeć na Paula.
Miał zero emocji na twarzy.
Gdy spostrzegłam za jego plecami Alice zemdlałam.
Gdy się obudziłam spostrzegłam Paula siedzącego na krańcu krzesła obok kanapy.
Obok niego stała Alice.
Podniosłam się gwałtownie do pozycji siedzącej.
- Muszę iść. - wyszeptałam po czym zeszłam z kanapy.
- Dokąd? - odezwał się Paul.
Wzruszyłam tylko ramionami i wybiegłam z pokoju.
- Pokarz się. - stałam na niewielkiej leśnej polanie.
Nie miałam wielkiego pola manewru.
- Wedle życzenia. - na polanę wszedł rosły mężczyzna koło czterdziestki.
W jednym kroku był przy mnie.
- Sprzyjasz z moim synem. A to wielki błąd. - zacisnął swoją dłoń na mojej szyi.
Unaoczniłam miecz który chwilę potem wylądował na ziemi.
- Coś słabo ci idzie. - prychnął mój oprawca.
Zacisnął mocniej dłoń.
John
- Puść ją.
Facet spojrzał na mnie po czym puścił bezwładną już Kat.
- John. Cóż za miła niespodzianka.
- Do usług. - ukłoniłem się szyderczo. Cóż za piękna okolica nie sądzisz?
- Gdzie jest Paul? Była by jeszcze piękniejsza z nim.
- Wołałeś mnie? - powiedział Paul stojąc nieopodal z Kat na rękach.
Jego ojciec rozdzielił ich natychmiast.
Kat wylądowała na drzewie Paul natomiast stał tam gdzie przedtem.
- Jakiś problem panowie? - usłyszałem najpierw głos Layli a potem zobaczyłem jej ciało.
Podeszła do Paula i wystrzelili promień.
A trafił on w...
- Uciekł. - szepnęła Layla.
- Wszystko z nią w porządku?
Spojrzałem na Laylę stojącą w progu i patrzącą z troską na Kat.
- Powinna przeżyć. Zjawiłaś się w samą porę.
- Coś mi się nie wydaje żeby ojciec Paula uciekł przed naszą mocą.
- Masz rację. To miało wprowadzić nas w błąd. Ale się nie udało. Peszek.
Podszedła do mnie po czym pocałowała mnie w policzek.
W tym momencie usłyszeliśmy ciche chrypnięcie.
Z łóżka spoglądała na nas tępo Kat mając na szyi kołnierz co uniemożliwiało jej zbytnie poruszanie się. Widząc że jej to zbytnio nic nie daje położyła się z powrotem na łóżku.
Kat
Leżałam tam jak jakaś idiotka wpatrując się w sufit.
Nie tylko że ruszyłam na tego palanta to jeszcze mój były całuje się na moich oczach.
- Nic ci nie jest? - spytał John.
- Daruj sobie. - wychrypiałam.
Do sali nagle wpadł Paul.
- Ojciec zostawił wiadomość. Nadchodzi.
Komentarze
Prześlij komentarz