New Jersey. Kto by pomyślał. Ja nie. Rozglądając się po nie wielkiej kawalerce zdałam sobie sprawę jak bardzo zmieniło się moje życie w ciągu ostatniego miesiąca. Wypadek. Jamie. Strażnicy. Wzdrygnęłam się na myśl o tych trzech rzeczach. Odłożywszy walizkę na bok zaczęłam się zastanawiać od czego zacznę swoje nowe życie w New Jersey.
Naglę mnie olśniło.
Od śledztwa.
Jamie
Obudziłem się z dziwnym odrętwieniem. Elena. Już trzeci dzień jej szukam. Wszystko na nic. Straciłem ją. Przez Strażników.
- Wstawaj z wyra. - usłyszałem głos Hansa.
Nakryłem się z powrotem kołdrą i postanowiłem go ignorować.
- Coś za mało szukasz swojej Eleny. - zadrwił.
- Spadaj
- Jak sobie chcesz. Rada nie będzie zadowolona gdy olejesz totalnie swoje obowiązki.
- Mam gdzieś Rade.
Uniosłem brew.
- Nie patrz tak na mnie Hans. To oni... To oni mi ją odebrali.
Elena
W poczekalni było dosyć tłoczno. Spocone ciała nacierały na mnie z każdej strony. Z trudem przepchnęłam się do gabinetu Emily High która była matką mojego byłego chłopaka. W przeciwieństwie do syna przepadała za mną. Gdy znalazłam się w jej gabinecie widać było na jej twarzy zaskoczenie.
- Elena? Co cię sprowadza?
- Wypadek w którym zginęli moi rodzice. - powiedziałam bez dodatkowych wstępów.
- Bardzo mi przykro z powodu twoich rodziców. Ale jak miałabym Ci pomóc?
- Akta. Dokumenty. Wszystko.
- Wiesz że nie mogę ci ich udostępnić.
Popatrzyłam na nią znacząco.
- No już dobrze dobrze. Tylko się nimi nie chwal.
Gdy już miałam wychodzić z Ty czego chciałam w torebce Emily mnie zatrzymała.
- Eric o ciebie pytał.
Zdębiałam.
- Martwi się o ciebie.
Wzdrygnęłam się na dźwięk tych słów i wypadłam z budynku jak burza.
No i wpadłam na... Hansa.
Odsunęłam się od niego natychmiast.
Ruszyła szybko w kierunku najbliższej taksówki jednak on ruszył za mną.
- Zostaw mnie w spokoju! - wydarłam się w przestrzeń.
Dogonił mnie jednak szybko i spojrzał mi prosto w oczy.
- Jamie tęskni.
Wzruszyłam ramionami.
- I co z tego?
Chwycił mnie za ramiona i zaczął potrząsać.
- Co ty sobie myślisz że możesz tak po prostu sobie uciec.
Zaczęłam cedzić przez zęby:
Wkręciliście mnie w niezły syf. I cudem z niego wyszłam. Nie chce was popaprańcy znać.
Wyminęłam Hansa z myśleniem że po cholerę włożył ten garnitur i wsiadła do taksówki.
Same ciągi liczb. Gdy już mam skapitulować dostrzegam wciśniętą na dół teczki kopertę.
Otwieram ją i rozkładam kartkę którą znalazłam w kopercie.
Według protokołu nr. 3245 można stwierdzić że kierowca który spowodował wypadek był całkowicie trzeźwy i świadomy tego co się stało. Jak później powiedział zagapił się i wjechał w aut osobowe. Droga Emily sprawdź ten adres:
Dover Street 57 Atlanta.
Tam prawdopodobnie mieszka sprawca. Uciekł z miejsca wypadku.
Zamarłam. W tym liście znajdował się adres sprawcy tego nieszczęścia.
Kilka godzin później stałam na Dover Street i spoglądając na swoją nową sukienkę zastanawiałam się jak mam to wszystko rozwiązać.
Po chwili zganiłam się w myślach za tchórzostwo i zadzwoniłam do furtki.
Otworzono mi szybko. Weszłam szybko za furtkę i pognałam w kierunku zacienionej szopy. Tam pomyśle jak to załatwić. Jak załatwić mordercę moich rodziców.
Gdy weszłam do szopy zamarłam. Na środku szopy stał Eric High - mój były chłopak.
- Kogo my tu mamy? - spytał drwiąco.
- Ty tu... Tu mieszkasz? - wyjąkałam.
- Tak. Spodziewałem się ciebie. Teczka czekała od dawna.
Zamarłam.
- Zaplanowałeś to? - wyszeptałam.
- Co do minuty. Zdradziłaś mnie. Z NIM. Moim największym wrogiem. To Ty miałaś zginąć. Do twoich rodziców nic nie miałem.
Nagle na gardle poczułam chłód metalu.
- Żegnaj kochanie. - splunął Eric.
Naglę mnie olśniło.
Od śledztwa.
Jamie
Obudziłem się z dziwnym odrętwieniem. Elena. Już trzeci dzień jej szukam. Wszystko na nic. Straciłem ją. Przez Strażników.
- Wstawaj z wyra. - usłyszałem głos Hansa.
Nakryłem się z powrotem kołdrą i postanowiłem go ignorować.
- Coś za mało szukasz swojej Eleny. - zadrwił.
- Spadaj
- Jak sobie chcesz. Rada nie będzie zadowolona gdy olejesz totalnie swoje obowiązki.
- Mam gdzieś Rade.
Uniosłem brew.
- Nie patrz tak na mnie Hans. To oni... To oni mi ją odebrali.
Elena
W poczekalni było dosyć tłoczno. Spocone ciała nacierały na mnie z każdej strony. Z trudem przepchnęłam się do gabinetu Emily High która była matką mojego byłego chłopaka. W przeciwieństwie do syna przepadała za mną. Gdy znalazłam się w jej gabinecie widać było na jej twarzy zaskoczenie.
- Elena? Co cię sprowadza?
- Wypadek w którym zginęli moi rodzice. - powiedziałam bez dodatkowych wstępów.
- Bardzo mi przykro z powodu twoich rodziców. Ale jak miałabym Ci pomóc?
- Akta. Dokumenty. Wszystko.
- Wiesz że nie mogę ci ich udostępnić.
Popatrzyłam na nią znacząco.
- No już dobrze dobrze. Tylko się nimi nie chwal.
Gdy już miałam wychodzić z Ty czego chciałam w torebce Emily mnie zatrzymała.
- Eric o ciebie pytał.
Zdębiałam.
- Martwi się o ciebie.
Wzdrygnęłam się na dźwięk tych słów i wypadłam z budynku jak burza.
No i wpadłam na... Hansa.
Odsunęłam się od niego natychmiast.
Ruszyła szybko w kierunku najbliższej taksówki jednak on ruszył za mną.
- Zostaw mnie w spokoju! - wydarłam się w przestrzeń.
Dogonił mnie jednak szybko i spojrzał mi prosto w oczy.
- Jamie tęskni.
Wzruszyłam ramionami.
- I co z tego?
Chwycił mnie za ramiona i zaczął potrząsać.
- Co ty sobie myślisz że możesz tak po prostu sobie uciec.
Zaczęłam cedzić przez zęby:
Wkręciliście mnie w niezły syf. I cudem z niego wyszłam. Nie chce was popaprańcy znać.
Wyminęłam Hansa z myśleniem że po cholerę włożył ten garnitur i wsiadła do taksówki.
Same ciągi liczb. Gdy już mam skapitulować dostrzegam wciśniętą na dół teczki kopertę.
Otwieram ją i rozkładam kartkę którą znalazłam w kopercie.
Według protokołu nr. 3245 można stwierdzić że kierowca który spowodował wypadek był całkowicie trzeźwy i świadomy tego co się stało. Jak później powiedział zagapił się i wjechał w aut osobowe. Droga Emily sprawdź ten adres:
Dover Street 57 Atlanta.
Tam prawdopodobnie mieszka sprawca. Uciekł z miejsca wypadku.
Zamarłam. W tym liście znajdował się adres sprawcy tego nieszczęścia.
Kilka godzin później stałam na Dover Street i spoglądając na swoją nową sukienkę zastanawiałam się jak mam to wszystko rozwiązać.
Po chwili zganiłam się w myślach za tchórzostwo i zadzwoniłam do furtki.
Otworzono mi szybko. Weszłam szybko za furtkę i pognałam w kierunku zacienionej szopy. Tam pomyśle jak to załatwić. Jak załatwić mordercę moich rodziców.
Gdy weszłam do szopy zamarłam. Na środku szopy stał Eric High - mój były chłopak.
- Kogo my tu mamy? - spytał drwiąco.
- Ty tu... Tu mieszkasz? - wyjąkałam.
- Tak. Spodziewałem się ciebie. Teczka czekała od dawna.
Zamarłam.
- Zaplanowałeś to? - wyszeptałam.
- Co do minuty. Zdradziłaś mnie. Z NIM. Moim największym wrogiem. To Ty miałaś zginąć. Do twoich rodziców nic nie miałem.
Nagle na gardle poczułam chłód metalu.
- Żegnaj kochanie. - splunął Eric.
Komentarze
Prześlij komentarz