Przejdź do głównej zawartości

Rozdział 15

                                    Jamie 
Ze snu wyrwało mnie silne szarpnięcie. Rozejrzałem się nieprzytomnie w około. Nikogo nie było. Chwilę później znowu mnie coś szarpnęło. Nadal nikogo nie było. I wtedy mnie olśniło. Był go Strażniczy sygnał że jeden z nas umarł. Nagle nie wiem czemu przypomniała mi się Elena. Chwilę potem przypomniało mi się że zrezygnowała że Strażnica. A może jednak? Musze spotkać się z Radą!

W budynku Rady było tłoczni. Masa czarnych stroi przesuwała się w kierunku Żałobnej Sali. Gdy już się tam znalazłem, usiadłem i wpatrywałem się w przygarbioną postać Sophii. Podeszła do mikrofonu i zaczęła mówić:
Dziś w żałobie tonie cały świat Strażników. Dzisiaj nad ranem została zamordowana Elena Stewart. Zginęła z rąk schwytanego już Erica High'a. Jej ciało zostało przewiezione do naszej kaplicy. Co dziwne cztery dni temu przestała być Strażniczką a jej ciało samo się prze teleportowało do nas. Zapraszam do kaplicy.
Sophia coś jeszcze mówiła ale jej nie słyszałem. Przepchnąłem się przez tłum i pognałem do kaplicy. Elena leżała w trumnie na podwyższeniu. Podeszłym do niej. Na całej długości szyi widniała olbrzymia blizna.
Poderżnął jej gardło.
Wzdrygnąłem się na myśl jak to musiało wyglądać.
- Ona ma bliźniaczkę. - usłyszałem za plecami.
Obróciłem się.
Koło drzwi stała Alice.
- Dostałam zadanie sprowadzenia jej tutaj. Na pogrzeb Eleny też.
- Po co mi to mówisz? - spytałem ostro. - Jak masz to zrobić skoro nie jesteś Strażniczką?
- Znowu jestem. Sophia mnie poprosiła żebym wróciła to się zgodziłam. A mówie ci o tym bo masz że mną to zrobić.

Czułem się jak idiota. Staliśmy z Alice na dziedzińcu szkolnym mając na sobie typowo brytyjskie mundurki.
- Nie podoba mi się ten pomysł - mruknąłem w stronę mojej siostry.
- Spokojnie, zaraz ją znajdziemy.
- Jak? Przecież wszyscy są tak samo ubrani.
- Kat należy do elity szkolnej jest na cywila.
- Skąd wiesz?
- Sophia - Wzruszyła ramionami.
I wtedy ją zobaczyliśmy.
Idealną kopie Eleny w markowych ciuchach.
- Twoja kolej - mruknąłem.
                                    Kat
- Ktoś do nas idzie - powiedziała Megan. - Kolejna ofiara losu która chce być sławna.
Prychnęła.
Obróciłam się tam gdzie wskazywała.
- Chyba tym razem nie. - powiedziałam z lekkim zaskoczeniem. Patrz Megan ona idzie dosyć szybko. Reszta tak szybko nie podchodzi.
Prosto na nas szła ciemnowłosa dziewczyna z figurą osy.
Po chwili była przy nas.
- Wypad małolato. - prychnęła Megan.
- Ja w przeciwieństwie do ciebie jestem pełnoletnia. - odgryzła się dziewczyna.
Megan wyglądała na zaskoczoną. Ja chyba też.
- Czego chcesz? - rzuciłam ze znużeniem.
- Z tobą pogadać. - chwyciła mnie niespodziewanie za nadgarstek i pociągnęła za sobą.
Gdy odciągnęła mnie dostatecznie daleko nagle jak z spod ziemi pojawił się przede mną wysoki blondyn o twarzy bez cienia emocji.
Następnie nastała ciemność.

Gdy się obudziłam zobaczyłam... Sophie.
Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Sophia zaginęła rok temu. Chodziła ze mną do klasy. Chodziła. A potem znikła. A teraz budzę się i ją widzę.
- Co ty tu robisz? - szepcze.
- Twoją siostra umarła.
Podniosłam się do pozycji siedzącej i patrzyłam na nią jak na idiotkę.
- Przecież wiesz że nie mam siostry.
- Miałaś siostrę bliźniaczkę.
- Tego już za wiele! - zerwałam się z sofy. - Co ja tu do cholery robię? Porwano mnie ze szkoły!
- Nikt ze świadków tego nie pamięta. Powiedzmy że nie przyszłaś do szkoły. Musze ci coś pokazać.
Poszłam za nią naburmuszona.
Ale co innego miałam zrobić?
Gdy weszłyśmy do kaplicy zamarłam. Byłam się podejść do trumny. Sophia lekko popchnęła mnie do przodu.
I gdy zobaczyłam twarz zmarłej ścięło mnie z nóg. Klęcząc ukryłam twarz w dłoniach. I o dziwo zaczęłam płakać.
Dlaczego nie wiedziałam? Ciekawe czy byśmy się lubiły? Tak? Nie?
- Siostro! - krzyknęłam dławiąc się płaczem.
                                     Jamie
Dlaczego wszystko jest takie trudne? Dlaczego tam nie byłem? W tej pieprzonej szopie?
- Jamie? - Alice położyła mi delikatnie dłoń na ramieniu. - Puść to.
Rozprostowałem palce i na ziemie spadł zakrwawiony, ostry kawałek szkła.
Alice chwycił za ostrze ale ją powstrzymałem.
- Chce żeby bolało. - odparłem.
- W normalnych okolicznościach może bym pozwoliła ci cierpieć ale nie tym razem. Musisz być sprawny. Musimy pokonać morderce Eleny. - w jej oczach pojawiły się łzy.
Wyciągnąłem rękę w jej stronę. Szybko ją wyleczyła po czym wpadła w moje objęcia.

- Gotowa? - spytałem moją siostrę.
- Oczywiście.
Staliśmy w celi więziennej i wpatrywaliśmy się w mordercę mojej dziewczyny.
- Wstawaj. - syknąłem i przyłożyłem mu ostrze do gardła.
W tej chwili odrzuciło mnie od niego.
To tranman.
Jednak chwilę później zauważyłem cieknącą krew z szyi. Czerwoną.
I nagle mnie olśniło.
To był półtranman.
Zerwał się z łóżka i wystrzelił w kierunku Alice. Zawaliła go jednym ciosem ostrza. Ja natomiast wbiłem mu nóż w serce.
No i w szyje.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 18

Dzięki znakowi Jamiego szybko wyszłam ze szpitala. Siedząc w ramionach Johna zaczęłam wspominać. Zaraz po moim ,,Dlaczego?" chwycił mnie w ramiona. Przytulaliśmy się długo. Bardzo długo. Potem położył mnie na łóżku i położył się obok. Następnego dnia mnie wypisali. Z zamyślenia wyrwał mnie głos Johna. - A może byśmy tak poszli do Cocoa Dancing na tańce? Tam się poznaliśmy. - dał mi buziaka w czoło. Wtuliłam się w niego mocniej. - Z przyjemnością. Do Cocoa Dancing dojechaliśmy szybko. John się ciągle wpatrywał we mnie . Zresztą ja w niego też. - Ślicznie wyglądasz. - powiedział z iskierką w oku. Spojrzałam na siebie. Miałam na sobie białą koronkową bluzkę z perełkami i czarną spódnice. Włosy pofalowane, spięte tak żeby wyglądały na krótkie i przepaskę we włosach. Dotknęłam szyi z rozczuleniem. Był na niej naszyjnik z różnych kamieni. To dokładnie tak wyglądałam gdy poznałam Johna. Pocałowałam go w odpowiedzi. - Ty też wyglądasz niczego sobie. - dodałam patrząc na...

KOREKTA

Tak, wreszcie to robię. Do dzieła!!!

Rozdział 20

                             Paul Po godzinie jazdy na Ziemi dotarliśmy do małego miasteczka. Elena nie odzywała się całą drogę. Gdy wyjechaliśmy z Amatrisu zatrzymałem się na ziemskiej stacji benzynowej. - Nie wiem jak cię przeprosić. Za te płyny. I za to że dopuściłem do tego że rzuciłaś się na Jamiego. - Paul. - z zamyślenia wyrwał mnie głos Jamiego. - Jamie? - spytałem zdziwiony jego obecnością. - Zgadza się. Wróciłam wcześniej. - oparł się o drzewo i przybrał nonszalancką pozę. - O co chodzi z tym braterstwem? Dlaczego mnie uratowałeś? Westchnąłem głęboko i zatrzasnąłem drzwi od samochodu. - No dobra. My dwoje mamy takich samych rodziców. Moja... Nasza matka wyglądała podobnie jak Elena. -wyszeptałem. - Dlatego ją ożywiłem. Powstania wywołać nie chciałem. To miały być pozory, ta całą armia. I jeszcze te płyny... - Ale po co te pozory? - spytał zdziwiony Jamie. - To będzie długa opowie...