
- I co z twoim Strażnikowaniem? - spytałem. - Przecież odnalazłaś siostrę Eleny.
Byłem bardzo ciekawy jej odpowiedzi.
- Postanowiłam zostać. Dla Eleny. Dla Ciebie.
Alice osunęła się na kuchenne krzesło i głęboko westchnęła.
- Wysłałam Hansa na poszukiwania. Kilka godzin przed jej śmiercią.
Spojrzałem na nią z osłupieniem.
- Alice... - nie dokończyłem bo w tej chwili do kuchni weszła Kat.
Zerwałem się na równe nogi i wybiegłem z kuchni.
Co ci zrobiłam? - usłyszałem za plecami jej głos. Tyle że wydobywający się z gardła Kat.
Gdy nie odpowiedziałem usłyszałem cichy płacz.
- Przepraszam - szepnąłem. - To wszystko... Wyglądasz jak ona.
Podeszłem do trumny i chwyciłem zimną dłoń Eleny.
Kat zrobiła to samo.
- Wiem że to może zabrzmieć głupio ale czy nie dało by się cofnąć czasu. - szepnęła Kat.
- Nie tutaj. Nie na tym świecie. - westchnąłem. - Nawet nie wiesz jak bardzo bym chciał cofnąć czas.
- Twoi rodzice... - zacząłem.
- Umarli jakiś miesiąc temu. - dokończyła za mnie.
Puściła rękę Eleny i odsunęła się od trumny.
- Praktycznie mieszkałam u babci bo rodzice jeździli ciągle do pracy. Trzy razy na tydzień. Teraz wiem że ta praca leży w tej trumnie.
Chwilę później wyszła z kaplicy.
Alice
W kaplicy były niezliczone tłumy. Wypatrzyłam Jamiego w tej masie czarnych stroi. Dostrzegł mnie i spojrzał mi w oczy.
W jego oczach był ocean bólu tak głęboki że się odruchowo wzdrygnęłam. Podeszłem do niego i przytuliłam. Odwzajemnił uścisk. Usiedliśmy razem trzymając się za ręce. Spojrzałam na podwyższenie. Stała tam Sophia w czarnym kostiumie na wysokich obcasach i trzymała w rękach bukiet konwali. Wytrzeszczyłam oczy że zdumienia. Bukiet knowali oznacza rezygnację z obecnego stanowiska. Strażnik który go otrzyma przejmie dane stanowisko.
Sophia przemówiła:
Drodzy zebrani. Zebraliśmy się tutaj żeby uczcić pamięć Eleny Stewart. Zostanie pochowana w centrum naszego miasta i dołączy do grona bohaterów.
Po tych słowach rozległy się gromkie brawa.
Jednak Sophia szybko je uciszyła.
Chciałabym coś jeszcze dodać. - powiedziała. - Rezygnuje. Rezygnuje z bycia Główną Strażniczką oraz ustępuje z Rady i Strażnictwa. Od dzisiaj moje stanowisko przejmuje mój narzeczony Paul.
Reszty już nie słyszałam. Działając automatycznie wyszłam w pośpiechu z kaplicy trzymając za rękę Jamiego.
- Co ona zrobiła? - zaczęłam nerwowo chodzić po korytarzu. - Odchodzi i to jeszcze na pogrzebie? Chodź Jamie bo zaraz tu eksploduje.
Paul
Gdy usłyszałem że jestem następcą Sophi uśmiechnąłem się pod nosem. Nareszcie! To co mi się należy samo podlazło mi pod nos. Ucałowałem Sophie i podszedłem do mikrofonu:
- Sophio to wielki zaszczyt przejąć od ciebie tą funkcję.
Czas na kłamstwo. - pomyślałem i zacząłem kłamać. - Jednak tym czynem nie ukryjesz faktu że mnie zdradziłaś. Zrywam zaręczyny.
Po tych słowach wyszedłem szybko z sali i trzasnąłem drzwiami.
Po chwili zza drzwi dało się słuchać wrzawę.
Nastawiłem lud przeciwko Sophi.
Udało się.
Sophia
Nie mogłam uwierzyć w to co się stało. Paul mnie zdradził. Ufałam mu. No i co teraz z tego mam? Krzyczący tłum chcący mojego wypędzenia z Amatrisu i napieczętowania Znakiem Zdrajcy.
- Cisza! - rozległ się donośny głos.
Głos Jamiego.
- Jakie macie dowody że to prawda? - spytał tłum.
Nikt nie potrafił odpowiedzieć.
Jamie uśmiechnął się pod nosem.
-Właśnie
Na jego twarzy widać było satysfakcję.
W tym momencie do sali wpadł Paul.
- Na nich! - wrzasnął.
No i się zaczęło.
Strażnicy rzucili się na nas a Jamie i Alice przybrali postać Strażników. Ja dobyłam miecza.
- Zająć pozycję - syknął Jamie. - Sophio chroń Kat. Cała reszta naszej strony na dwór. Już!
Jak mieli zrobić tak zrobili.
Po chwili na podłodze leżała masa szkła.
- Kat - syknęłam. - Za mnie.
Po chwili usłyszałam jej krzyk i jednocześnie głos Paula:
To dla ciebie największa kara. Reszta spadamy stąd.
Obróciłam się błyskawicznie w stronę Kat i zamarłam.
Leżała na podłodze w powiększającej się kałuży krwi. Krew ciekła jej z boku.
Gdy Jamie to ujrzał ogarnęła go wściekłość.
Miałaś ją chronić! - popchnął mnie na ścianę. - Z drogi!
Ominąwszy mnie uklęknął przy Kat i wziął miecz do ręki.
Jamie
- Dobij mnie. - szepnęła Kat.
- Nigdy! - krzyknąłem i zacząłem rysować Vitale na jej mostku.
Kat obudziła się godzinę później.
- Gdzie ja jestem? Bo umarłam.
- Nie umarłaś. - szepnąłem.
Po chwili zaczęła płakać.
- Dlaczego? Dlaczego mnie nie dobiłeś? Dlaczego ona umarła?
Przytuliłem ją mocno.
Kat wyrwała się jednak i pognała do sali gdzie odbywała się stypa.
- Paul! Ty idioto gdzie jesteś? - doskoczyłem do niej i zasłoniłem jej usta.
- Co ty wyprawiasz? Ledwo umarłaś i znowu się pchasz żeby umrzeć?
Nagle mnie olśniło.
- Skup cały swój gniew.
Poszło łatwo. Chwilę później przybrała postać Strażnika.
- Paul uciekł. - powiedział wychodzący z tłumu Hemingway.
Kat wybiegła z sali i po chwili wybiegła z budynku. Ruszyłem za nią lecz złapałem ją dopiero kilka metrów za budynkiem.
- Kat...
I w tym momencie brakło mi tlenu.
Kat
To co zobaczyłam zmroziło mi krew w żyłach. Nagle przypomniało mi się że zostałam Strażniczką. Dobyłam noża i... No właśnie. Trzęsłam się jak galaretka i nie wiedziałam co zrobić. Jednak widok nieprzytomnego Jamiego mnie ostudził. Rozbiegłam się i wbiłam ostrze w cielsko potwora. Ustąpił i zniknął zostawiając na ziemi kogoś dla mnie cennego.
Jamiego.
Komentarze
Prześlij komentarz