Przejdź do głównej zawartości

Rozdział 18

Dzięki znakowi Jamiego szybko wyszłam ze szpitala. Siedząc w ramionach Johna zaczęłam wspominać.
Zaraz po moim ,,Dlaczego?" chwycił mnie w ramiona. Przytulaliśmy się długo. Bardzo długo. Potem położył mnie na łóżku i położył się obok.
Następnego dnia mnie wypisali.
Z zamyślenia wyrwał mnie głos Johna.
- A może byśmy tak poszli do Cocoa Dancing na tańce? Tam się poznaliśmy. - dał mi buziaka w czoło.
Wtuliłam się w niego mocniej.
- Z przyjemnością.

Do Cocoa Dancing dojechaliśmy szybko. John się ciągle wpatrywał we mnie . Zresztą ja w niego też.
- Ślicznie wyglądasz. - powiedział z iskierką w oku.
Spojrzałam na siebie.
Miałam na sobie białą koronkową bluzkę z perełkami i czarną spódnice.
Włosy pofalowane, spięte tak żeby wyglądały na krótkie i przepaskę we włosach.
Dotknęłam szyi z rozczuleniem.
Był na niej naszyjnik z różnych kamieni.
To dokładnie tak wyglądałam gdy poznałam Johna.
Pocałowałam go w odpowiedzi.
- Ty też wyglądasz niczego sobie. - dodałam patrząc na jego garnitur.
Dość szybko zaczęliśmy tańczyć.
Nie wiem ile przetańczyliśmy aż pojawiła się nasza ulubiona piosenka.
Zaczęliśmy wolny taniec.
Chwilę przed obrotem John zapytał:
Wyjdziesz za mnie.
Wykonałam automatycznie obrót pełna niewysłowionego niedowierzania i szczęścia.
Gdy skończyłam robić obrót wtuliłam się w Johna i szepnęłam:
Tak. Kocham Cię. Nawet nie wiesz jak bardzo.
Po skończonym tańcu odeszliśmy na bok i mój narzeczony wsunął mi srebrny pierścionek z diamencikiem na palec.
- Jeszcze raz ci dziękuje. - powiedziałam że łzami w oczach i go przytuliłam.
                                   Jamie
- Nie uwierzysz co się stało. - powiedziała Alice wchodząc do kuchni.
- Oświeć mnie więc. - burknąłem odkładając szklankę na stół.
- Kat i John się zaręczyli.
- I co z tego? - walnąłem pięścią w stół i wstałem gwałtownie. - I jeszcze mi powiesz że biorą dzisiaj ślub?
- Właściwie to tak. - spojrzała na mnie wyzywająco. - Na ziemi. Dostaliśmy zaproszenie.
- To sobie idź. - wycedziłem i wyszłem z kuchni.
                                   Kat 
Myślisz że ta bluzka będzie dobra na wesele? - spytałam Johna. - No wiesz coś na al'a lata 60-te. I jeszcze opaska i kolczyki.
Uśmiechnęłam się do swojego odbicia w lustrze.
- Nie sądziłam że dożyje tego dnia. - szepnęłam.
Obróciłam się do niego i go objęłam. - Do mojej babci i twoich rodziców.
 - Już ich uprzedziłem. Mieli pretensje że ich okłamałem ze swoją śmiercią ale im przeszło gdy powiedziałem im że bierzemy ślub. - uśmiechnął się krzywo.
                                  John
W kościele było pełni gości. Popatrzyłam z czułością na moją przyszłą żonę.
Wpatrywał się z zachwytem w swoją sukienkę.
Swoją wymarzoną sukienkę.
Był to gładki kawałek materiału opasający klatkę piersiową aż do pasa gdzie łączył się z lekko rozkloszowanym tiulem.
Do tego białe pantofelki.
Złapała mój wzrok i się cudownie uśmiechnęła.
Podeszliśmy do ołtarza i zajęliśmy swoje miejsca.
                                 Jamie
- Ja Katherine biorę sobie ciebie Johnie za męża...
Bla, bla, bla.
Nie wiem czemu ale od pojawienia się Johna jestem o niego zazdrosny.
Może to dlatego że sam miałem kiedyś takie plany co do Eleny a Kat wygląda tak samo jak ona?
Popatrzyłem na Alice zajmującą miejsce świadka.
Wyglądała na szczęśliwą.
Może ja też powinienem wyluzować?

Na weselu śmiechu i zabawy nie było końca. Wszyscy doskonale się bawili. Ja też do czasu kiedy nie nadeszła pora życzeń.
Gdy przyszła moja kolej i Alice, Alice rzekła:
Życzę wam żebyście żyli długo i szczęśliwie i żeby się to spełniło macie wypić to. - podała im pudełko. - Otwórzcie i wypijcie teraz. To napój nieśmiertelności. Nic was wtedy nie zabije. Nawet cios w serce.
Rozejrzałem się nie spokojnie czy czasem nikt nie usłyszał słów mojej siostry.
Na szczęście nikt.
Kat popatrzyłam na nią że zdziwieniem.
- Po co nam to?
- Paul - szepnęła. - Wieczną młodość w pakiecie. - wyglądała na speszoną.
Kat wpatrywał się w Johna.
- Nie chce cię znowu stracić - powiedział.

Po skończonych życzeniach pod czujnym okiem Alice wypili do dna swój prezent.
Gdy wróciłem na swoje miejsce spostrzegłem karteczkę:
Przekaż wiadomość parze młodej że czekam na nich i wszystkich Strażników z prezentem w Sali Ślubów w Amatrisie.
                                                                Paul

Wszyscy zgromadziliśmy się w Sali Ślubów.
Nie czekaliśmy długo na Paula. Pojawił się znikąd z... ciałem Eleny.
Zacisnąłem pięści.
- Drodzy nowożeńcy. Drodzy zebrani. - zaczął swoją przemowę. - Oddam wam Elenę. Za friko. Żywą. Mam dzisiaj dzień dobroci dla zwierząt. Ale tylko dziś. - dodał surowym tonem.
Z jego rąk strzeliła fala białego światła. To światło wnikło w Elenę która zaczęła kasłać.
- Do jutra kochani - powiedział Paul po czym zniknął.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

KOREKTA

Tak, wreszcie to robię. Do dzieła!!!

Rozdział 32

Jensen nie dał na siebie długo czekać. - Co nie tak jest z twoją narzeczoną? - spytał Paul naszego gościa gdy ten się zbliżał. Jensen zbliżył się do stolika na werandzie i oparł się o niego. - Skąd mam wiedzieć? Nie widziałem jej przez pięć lat. - To tak jak Jamie. - odparł Paul. - Kto? - przewróciłem oczami. - Ja. Jamie to moje robocze imię. - mruknąłem.  - Do rzeczy. - podniósł się z miejsca Paul. - Alice i Jamie znaleźli ciało podczas patrolu. - I? - spytał drwiąco Jensen. - Dlaczego podejrzewacie... - Bo... - przerwał mu mój brat. - ... widziałem jak Pearl używała wpływu na Alice. - Co robi? - spytał zaskoczony nasz rozmówca. - I odchodziła wśród płomieni. - po tych słowach pokazał mu wizję. Tak jak się umawialiśmy. Gdy wizja już się skończyła Jensen patrzył w przestrzeń zszokowanym wzrokiem. - Ale A... Alice... - zaczął się jąkać. - Jest cała? Usunęliście wpływ? - Tak i w dodatku jej stanowisko też. Ale tak czy siak musimy się dowiedzieć czym jest. - I mi pewnie powiesz, że...

Rozdział 31

- Włączyć protokół osiemdziesiąty piąty. Sprowadź gwardzistów i Alice. Wykonać. Ledwo co się rozłączyłem zadzwoniłem do Jonathana. - Zmiana planów. Wybieraj teraz. Matka uciekła. Wracasz czy nie?  - Cholera! - przełknął głośno Jonathan. - Wybieranie na odpieprz to żadne wybieranie. - Jamie... - Wiem... Wiem... Muszę ją ochronić. Wracam. *** - Wezwano mnie do kwatery głównej. O co chodzi? - spytała Alice krzyżując ręce na piersi. - Albo nie... Nie mów. Moja urocza przyszywana matka wariatka uciekła z więzienia. - uniosła kpiąco brew. - Tak. - powiedziałem z powagą na twarzy. - Utworzysz krąg mocy z Johnem i Laylą i wyszukasz jak ty to mówisz matkę wariatkę. Jeśli to nie pomoże dołączę do kręgu. - Wiesz że jeśli dołączysz do kręgu powstanie moc tak wielka że będzie trudna do opanowania jeśli w ogóle. Nikt jeszcze nie eksperymentował z tak wielką mocą. - Nie mamy wyboru. - powiedziałem przez zaciśnięte zęby. Jamie - Co ty tu robisz? Patrzyłem na brunetkę z blond pasmami stojącą p...