Dzięki znakowi Jamiego szybko wyszłam ze szpitala. Siedząc w ramionach Johna zaczęłam wspominać.
Zaraz po moim ,,Dlaczego?" chwycił mnie w ramiona. Przytulaliśmy się długo. Bardzo długo. Potem położył mnie na łóżku i położył się obok.
Następnego dnia mnie wypisali.
Z zamyślenia wyrwał mnie głos Johna.
- A może byśmy tak poszli do Cocoa Dancing na tańce? Tam się poznaliśmy. - dał mi buziaka w czoło.
Wtuliłam się w niego mocniej.
- Z przyjemnością.
Do Cocoa Dancing dojechaliśmy szybko. John się ciągle wpatrywał we mnie . Zresztą ja w niego też.
- Ślicznie wyglądasz. - powiedział z iskierką w oku.
Spojrzałam na siebie.
Miałam na sobie białą koronkową bluzkę z perełkami i czarną spódnice.
Włosy pofalowane, spięte tak żeby wyglądały na krótkie i przepaskę we włosach.
Dotknęłam szyi z rozczuleniem.
Był na niej naszyjnik z różnych kamieni.
To dokładnie tak wyglądałam gdy poznałam Johna.
Pocałowałam go w odpowiedzi.
- Ty też wyglądasz niczego sobie. - dodałam patrząc na jego garnitur.
Dość szybko zaczęliśmy tańczyć.
Nie wiem ile przetańczyliśmy aż pojawiła się nasza ulubiona piosenka.
Zaczęliśmy wolny taniec.
Chwilę przed obrotem John zapytał:
Wyjdziesz za mnie.
Wykonałam automatycznie obrót pełna niewysłowionego niedowierzania i szczęścia.
Gdy skończyłam robić obrót wtuliłam się w Johna i szepnęłam:
Tak. Kocham Cię. Nawet nie wiesz jak bardzo.
Po skończonym tańcu odeszliśmy na bok i mój narzeczony wsunął mi srebrny pierścionek z diamencikiem na palec.
- Jeszcze raz ci dziękuje. - powiedziałam że łzami w oczach i go przytuliłam.
Jamie
- Nie uwierzysz co się stało. - powiedziała Alice wchodząc do kuchni.
- Oświeć mnie więc. - burknąłem odkładając szklankę na stół.
- Kat i John się zaręczyli.
- I co z tego? - walnąłem pięścią w stół i wstałem gwałtownie. - I jeszcze mi powiesz że biorą dzisiaj ślub?
- Właściwie to tak. - spojrzała na mnie wyzywająco. - Na ziemi. Dostaliśmy zaproszenie.
- To sobie idź. - wycedziłem i wyszłem z kuchni.
Kat
Myślisz że ta bluzka będzie dobra na wesele? - spytałam Johna. - No wiesz coś na al'a lata 60-te. I jeszcze opaska i kolczyki.
Uśmiechnęłam się do swojego odbicia w lustrze.
- Nie sądziłam że dożyje tego dnia. - szepnęłam.
Obróciłam się do niego i go objęłam. - Do mojej babci i twoich rodziców.
- Już ich uprzedziłem. Mieli pretensje że ich okłamałem ze swoją śmiercią ale im przeszło gdy powiedziałem im że bierzemy ślub. - uśmiechnął się krzywo.
John
W kościele było pełni gości. Popatrzyłam z czułością na moją przyszłą żonę.
Wpatrywał się z zachwytem w swoją sukienkę.
Swoją wymarzoną sukienkę.
Był to gładki kawałek materiału opasający klatkę piersiową aż do pasa gdzie łączył się z lekko rozkloszowanym tiulem.
Do tego białe pantofelki.
Złapała mój wzrok i się cudownie uśmiechnęła.
Podeszliśmy do ołtarza i zajęliśmy swoje miejsca.
Jamie
- Ja Katherine biorę sobie ciebie Johnie za męża...
Bla, bla, bla.
Nie wiem czemu ale od pojawienia się Johna jestem o niego zazdrosny.
Może to dlatego że sam miałem kiedyś takie plany co do Eleny a Kat wygląda tak samo jak ona?
Popatrzyłem na Alice zajmującą miejsce świadka.
Wyglądała na szczęśliwą.
Może ja też powinienem wyluzować?
Na weselu śmiechu i zabawy nie było końca. Wszyscy doskonale się bawili. Ja też do czasu kiedy nie nadeszła pora życzeń.
Gdy przyszła moja kolej i Alice, Alice rzekła:
Życzę wam żebyście żyli długo i szczęśliwie i żeby się to spełniło macie wypić to. - podała im pudełko. - Otwórzcie i wypijcie teraz. To napój nieśmiertelności. Nic was wtedy nie zabije. Nawet cios w serce.
Rozejrzałem się nie spokojnie czy czasem nikt nie usłyszał słów mojej siostry.
Na szczęście nikt.
Kat popatrzyłam na nią że zdziwieniem.
- Po co nam to?
- Paul - szepnęła. - Wieczną młodość w pakiecie. - wyglądała na speszoną.
Kat wpatrywał się w Johna.
- Nie chce cię znowu stracić - powiedział.
Po skończonych życzeniach pod czujnym okiem Alice wypili do dna swój prezent.
Gdy wróciłem na swoje miejsce spostrzegłem karteczkę:
Przekaż wiadomość parze młodej że czekam na nich i wszystkich Strażników z prezentem w Sali Ślubów w Amatrisie.
Paul
Wszyscy zgromadziliśmy się w Sali Ślubów.
Nie czekaliśmy długo na Paula. Pojawił się znikąd z... ciałem Eleny.
Zacisnąłem pięści.
- Drodzy nowożeńcy. Drodzy zebrani. - zaczął swoją przemowę. - Oddam wam Elenę. Za friko. Żywą. Mam dzisiaj dzień dobroci dla zwierząt. Ale tylko dziś. - dodał surowym tonem.
Z jego rąk strzeliła fala białego światła. To światło wnikło w Elenę która zaczęła kasłać.
- Do jutra kochani - powiedział Paul po czym zniknął.
Zaraz po moim ,,Dlaczego?" chwycił mnie w ramiona. Przytulaliśmy się długo. Bardzo długo. Potem położył mnie na łóżku i położył się obok.
Następnego dnia mnie wypisali.
Z zamyślenia wyrwał mnie głos Johna.
- A może byśmy tak poszli do Cocoa Dancing na tańce? Tam się poznaliśmy. - dał mi buziaka w czoło.
Wtuliłam się w niego mocniej.
- Z przyjemnością.
Do Cocoa Dancing dojechaliśmy szybko. John się ciągle wpatrywał we mnie . Zresztą ja w niego też.
- Ślicznie wyglądasz. - powiedział z iskierką w oku.
Spojrzałam na siebie.
Miałam na sobie białą koronkową bluzkę z perełkami i czarną spódnice.
Włosy pofalowane, spięte tak żeby wyglądały na krótkie i przepaskę we włosach.
Dotknęłam szyi z rozczuleniem.
Był na niej naszyjnik z różnych kamieni.
To dokładnie tak wyglądałam gdy poznałam Johna.
Pocałowałam go w odpowiedzi.
- Ty też wyglądasz niczego sobie. - dodałam patrząc na jego garnitur.
Dość szybko zaczęliśmy tańczyć.
Nie wiem ile przetańczyliśmy aż pojawiła się nasza ulubiona piosenka.
Zaczęliśmy wolny taniec.
Chwilę przed obrotem John zapytał:
Wyjdziesz za mnie.
Wykonałam automatycznie obrót pełna niewysłowionego niedowierzania i szczęścia.
Gdy skończyłam robić obrót wtuliłam się w Johna i szepnęłam:
Tak. Kocham Cię. Nawet nie wiesz jak bardzo.
Po skończonym tańcu odeszliśmy na bok i mój narzeczony wsunął mi srebrny pierścionek z diamencikiem na palec.
- Jeszcze raz ci dziękuje. - powiedziałam że łzami w oczach i go przytuliłam.
Jamie
- Nie uwierzysz co się stało. - powiedziała Alice wchodząc do kuchni.
- Oświeć mnie więc. - burknąłem odkładając szklankę na stół.
- Kat i John się zaręczyli.
- I co z tego? - walnąłem pięścią w stół i wstałem gwałtownie. - I jeszcze mi powiesz że biorą dzisiaj ślub?
- Właściwie to tak. - spojrzała na mnie wyzywająco. - Na ziemi. Dostaliśmy zaproszenie.
- To sobie idź. - wycedziłem i wyszłem z kuchni.
Kat
Myślisz że ta bluzka będzie dobra na wesele? - spytałam Johna. - No wiesz coś na al'a lata 60-te. I jeszcze opaska i kolczyki.
Uśmiechnęłam się do swojego odbicia w lustrze.
- Nie sądziłam że dożyje tego dnia. - szepnęłam.
Obróciłam się do niego i go objęłam. - Do mojej babci i twoich rodziców.
- Już ich uprzedziłem. Mieli pretensje że ich okłamałem ze swoją śmiercią ale im przeszło gdy powiedziałem im że bierzemy ślub. - uśmiechnął się krzywo.
John
W kościele było pełni gości. Popatrzyłam z czułością na moją przyszłą żonę.
Wpatrywał się z zachwytem w swoją sukienkę.
Swoją wymarzoną sukienkę.
Był to gładki kawałek materiału opasający klatkę piersiową aż do pasa gdzie łączył się z lekko rozkloszowanym tiulem.
Do tego białe pantofelki.
Złapała mój wzrok i się cudownie uśmiechnęła.
Podeszliśmy do ołtarza i zajęliśmy swoje miejsca.
Jamie
- Ja Katherine biorę sobie ciebie Johnie za męża...
Bla, bla, bla.
Nie wiem czemu ale od pojawienia się Johna jestem o niego zazdrosny.
Może to dlatego że sam miałem kiedyś takie plany co do Eleny a Kat wygląda tak samo jak ona?
Popatrzyłem na Alice zajmującą miejsce świadka.
Wyglądała na szczęśliwą.
Może ja też powinienem wyluzować?
Na weselu śmiechu i zabawy nie było końca. Wszyscy doskonale się bawili. Ja też do czasu kiedy nie nadeszła pora życzeń.
Gdy przyszła moja kolej i Alice, Alice rzekła:
Życzę wam żebyście żyli długo i szczęśliwie i żeby się to spełniło macie wypić to. - podała im pudełko. - Otwórzcie i wypijcie teraz. To napój nieśmiertelności. Nic was wtedy nie zabije. Nawet cios w serce.
Rozejrzałem się nie spokojnie czy czasem nikt nie usłyszał słów mojej siostry.
Na szczęście nikt.
Kat popatrzyłam na nią że zdziwieniem.
- Po co nam to?
- Paul - szepnęła. - Wieczną młodość w pakiecie. - wyglądała na speszoną.
Kat wpatrywał się w Johna.
- Nie chce cię znowu stracić - powiedział.
Po skończonych życzeniach pod czujnym okiem Alice wypili do dna swój prezent.
Gdy wróciłem na swoje miejsce spostrzegłem karteczkę:
Przekaż wiadomość parze młodej że czekam na nich i wszystkich Strażników z prezentem w Sali Ślubów w Amatrisie.
Paul
Wszyscy zgromadziliśmy się w Sali Ślubów.
Nie czekaliśmy długo na Paula. Pojawił się znikąd z... ciałem Eleny.
Zacisnąłem pięści.
- Drodzy nowożeńcy. Drodzy zebrani. - zaczął swoją przemowę. - Oddam wam Elenę. Za friko. Żywą. Mam dzisiaj dzień dobroci dla zwierząt. Ale tylko dziś. - dodał surowym tonem.
Z jego rąk strzeliła fala białego światła. To światło wnikło w Elenę która zaczęła kasłać.
- Do jutra kochani - powiedział Paul po czym zniknął.
Komentarze
Prześlij komentarz