Paul
Po godzinie jazdy na Ziemi dotarliśmy do małego miasteczka. Elena nie odzywała się całą drogę. Gdy wyjechaliśmy z Amatrisu zatrzymałem się na ziemskiej stacji benzynowej.
- Nie wiem jak cię przeprosić. Za te płyny. I za to że dopuściłem do tego że rzuciłaś się na Jamiego.
- Paul. - z zamyślenia wyrwał mnie głos Jamiego.
- Jamie? - spytałem zdziwiony jego obecnością.
- Zgadza się. Wróciłam wcześniej. - oparł się o drzewo i przybrał nonszalancką pozę. - O co chodzi z tym braterstwem? Dlaczego mnie uratowałeś?
Westchnąłem głęboko i zatrzasnąłem drzwi od samochodu.
- No dobra. My dwoje mamy takich samych rodziców. Moja... Nasza matka wyglądała podobnie jak Elena. -wyszeptałem. - Dlatego ją ożywiłem. Powstania wywołać nie chciałem. To miały być pozory, ta całą armia. I jeszcze te płyny...
- Ale po co te pozory? - spytał zdziwiony Jamie.
- To będzie długa opowieść.
- W porządku postoimy.
Byłem nastolatkiem kiedy to się stało. Ojcu i matce nie układało się dobrze. Raz z ciekawości o co im chodzi zacząłem podsłuchiwać. Ojciec mówił coś o aniołach i o tym że założył na nie blokadę a matka ciągle płakała. Sytuacja się pogorszyła gdy ojciec dowiedział się o ciąży matki. Bardzo szybko rozgryzł że to nie jego dziecko. Mama dostała ultimatum. Albo będzie walczyła z nim i zablokuje wszystkie anioły albo zginę. Oczywiście wybrała śmierć. W dniu gdy miała umrzeć zniknęła w tajemniczych okolicznościach zostawiając mnie sam na sam z ojcem. Ojciec próbował zrobić ze mnie swojego wojownika. I udało mu się. Prawie. - uśmiechnąłem się pod nosem. - Bo przekonania mieliśmy zupełnie inne. Gdy to odkrył miałem przerąbane. Nie miałem chwili wytchnienia. Pracowałem całe tygodnie bez żadnej przerwy. Pewnego dnia padłem bez życia na ziemie. Gdy się obudziłem dowiedziałem się od mojego wybawcy że jest ostatnim z niezablokowanych aniołów i że przywrócił mnie do życia. I że przekazał mi całą swoją moc żeby przetrwała następne pokolenia i żebym tego nie ujawniał aż nadejdzie odpowiedni moment.
- Paul! - z daleka rozległ się kobiecy krzyk przerywając moją opowieść.Obróciłem się automatycznie. Nieopodal mnie stała moja kuzynka Layla. Miała rozczochrane kasztanowe włosy i zapłakaną twarz. Objąłem ją i zacząłem przytulać.
- Co się stało maleńka? - spytałem na wstępie.
- Alice nie żyje. - wychlipała.
- Zginęła w powstaniu. - wyszeptaliśmy jednocześnie.
I potknę się i upadnę
Wciąż uczę się kochać
Dopiero zaczynam raczkować
Wciąż uczę się kochać
Dopiero zaczynam raczkować
Powiedz coś, zdaję się na ciebie...
I przepraszam, że nie mogłam do Ciebie dotrzeć
Poszłabym za tobą wszędzie...
Powiedz coś, zdaję się na ciebie...
I przepraszam, że nie mogłam do Ciebie dotrzeć
Poszłabym za tobą wszędzie...
Powiedz coś, zdaję się na ciebie...
Słowa Layli ledwo do mnie docierały.
Jednak chwilę później zmieniła temat co zbiło mnie z tropu.
- Naprawdę nie wiedziałam. - wyszeptała Layla. - Nie wiedziałam że Alice wróciła w wieku szesnastu lat do Strażników.
- Nie obwiniaj się mała. - to powiedziawszy przytuliłem ją mocno. - Pamiętam jak na gest buntu ścięła włosy. - uśmiechnąłem się lekko. - Dojrzewanie i te sprawy.
- Też wtedy ścięłam. - obróciła się do mnie. - Ale do rzeczy. Strażnicy ciągle zabierają nam najbliższych. Nie chcesz się zemścić?
- Nie. Nie chce. To jest niewłaściwe. Nic nie mam do Amatrisu.
- Ale...
- Żadnego ale Lay.
- Ja też nie mam...
- Lay co jest?
- John jest zajęty...
- Czekaj... Byłaś z nim?
Layla wzruszyła ramionami.
W tym momencie na telefonie wyświetlił się numer Johna.
- O wilku mowa.
- Nie odbieraj.
Odebrałem jednak.
- Halo? - spytałem.
- Elena popełniła próbę samobójczą.
- Zwariowałaś?!- przycisnąłem ją do ściany. - Zgłupiałaś do reszty? Rozum ci odjęło?
- Nie.- wyszeptała Elena. - Ale to ja wywołałam to powstanie.
- Możliwe. - szepnąłem i odsunąłem się od niej. - Idę do siebie. Nara.
- Wisisz mi kontynuację opowieści. - zza drzwi wystawała głowa Jamiego.
- Wchodź. - westchnąłem. - Gdy odzyskałem wystarczająco siły ruszyłem na ojca. Odniósłbym zwycięstwo gdyby nie to że nagle zjawiła się matka. On się nią zajął. Próbowałem ją ratować i jedyne co osiągnąłem to to że mi uciekł. Ale przedtem zabił matkę... Co prawda miała swoją ziemską bliźniaczkę ale to nie to samo.
- Czyli jesteś... - zaczął powoli Jamie.
- Ostatnim z wolnych aniołów. - dokończyłem.
Jednak chwilę później zmieniła temat co zbiło mnie z tropu.
- Naprawdę nie wiedziałam. - wyszeptała Layla. - Nie wiedziałam że Alice wróciła w wieku szesnastu lat do Strażników.
- Nie obwiniaj się mała. - to powiedziawszy przytuliłem ją mocno. - Pamiętam jak na gest buntu ścięła włosy. - uśmiechnąłem się lekko. - Dojrzewanie i te sprawy.
- Też wtedy ścięłam. - obróciła się do mnie. - Ale do rzeczy. Strażnicy ciągle zabierają nam najbliższych. Nie chcesz się zemścić?
- Nie. Nie chce. To jest niewłaściwe. Nic nie mam do Amatrisu.
- Ale...
- Żadnego ale Lay.
- Ja też nie mam...
- Lay co jest?
- John jest zajęty...
- Czekaj... Byłaś z nim?
Layla wzruszyła ramionami.
W tym momencie na telefonie wyświetlił się numer Johna.
- O wilku mowa.
- Nie odbieraj.
Odebrałem jednak.
- Halo? - spytałem.
- Elena popełniła próbę samobójczą.
- Zwariowałaś?!- przycisnąłem ją do ściany. - Zgłupiałaś do reszty? Rozum ci odjęło?
- Nie.- wyszeptała Elena. - Ale to ja wywołałam to powstanie.
- Możliwe. - szepnąłem i odsunąłem się od niej. - Idę do siebie. Nara.
- Wisisz mi kontynuację opowieści. - zza drzwi wystawała głowa Jamiego.
- Wchodź. - westchnąłem. - Gdy odzyskałem wystarczająco siły ruszyłem na ojca. Odniósłbym zwycięstwo gdyby nie to że nagle zjawiła się matka. On się nią zajął. Próbowałem ją ratować i jedyne co osiągnąłem to to że mi uciekł. Ale przedtem zabił matkę... Co prawda miała swoją ziemską bliźniaczkę ale to nie to samo.
- Czyli jesteś... - zaczął powoli Jamie.
- Ostatnim z wolnych aniołów. - dokończyłem.
Komentarze
Prześlij komentarz